Każdy rodzic staje przed trudnym wyborem. Jakie imię będzie dla niej najbardziej odpowiednie? Jakie imię powinno towarzyszyć mu przez całe życie? Trzeba zadowolić wszystkich: rodzinę – każdy w rodzinie ma swój typ, znajomych – zawsze służą „dobrą radą”, i samych rodziców, którzy często między sobą mają odmienne zdania. Całe otoczenie wybiera imię. Aha, dobrze by było, gdyby również samo dziecko mogło wypowiedzieć się, a przynajmniej w bardziej świadomym wieku nie cierpieć z powodu nietrafionego imienia. W końcu to ono będzie je nosiło idąc przez życie. Imię zatem nie może go za bardzo wyróżniać i wystawiać na pośmiewisko, ale przecież nie może być też byle jakie… To wszystko jest w rękach rodziców dziecka.

Nadając imię kotu nie kierujemy się może podobnymi pobudkami, co nie oznacza, że jest to przypadkowy wybór. Przynajmniej zwykle nie jest, choć znam nawet koty bezimienne.

Czym się kierujemy nadając imię kotu? Nierzadko charakterem. Stąd na przykład taki Bandyta czy Miluś. Często wyglądem i urodą. Karmel, Szarcia, Rudy czy Szprotka – ich imiona mówią same za siebie. Czasem chcemy odczarować dotąd niesprzyjający los i tak koci szkielecik proroczo zostaje nazwany Kluskiem.

Często imię to efekt połączenia cech zewnętrznych i kociej osobowości, a następnie zestawienie tego obrazu ze znaną postacią – z komiksu, filmu czy książki. Filemon, Garfield, Sylwester to zaledwie kilka kotów, które wyszły spod czyjejś kreski. Imię wcale nie musi być pożyczone od kociego bohatera, więc możliwości są niczym nieograniczone.

Czasem to imię, teoretycznie skrupulatnie wybierane, jest mocno abstrakcyjne. Mój pierwszy kot, który towarzyszył mi przez ponad 20 lat (zgubiliśmy rachubę…), miał na imię Bambosz. Nie mam pojęcia dlaczego. Może dlatego, że był długowłosy i puchaty? Coś na pewno moich rodziców zainspirowało, nie pamiętam tylko co.

Na pewno bardzo częstą praktyką jest nadawanie zwierzakom imion ludzkich. Może to mieć różne podłoże – potrzebujemy bliskiej więzi, kociego towarzysza, który zastąpi nam towarzystwo człowieka. Ja ludzkie imiona u zwierząt po prostu bardzo lubię. Maja, Maurycy, Dyzio, Czesław, Zosia, Kacper, Zuzia… trudno się z kimś o takim imieniu nie zaprzyjaźnić.

Ryśkowi imię nadała moja mama, to ona wypatrzyła go w sieci. Ja nie byłam jeszcze wtedy gotowa na pojawienie się w naszym życiu nowego kota. Stało się tak, że pokochałam go najmocniej ze wszystkich domowników i dlatego Rysiek zmienił swój adres wraz ze mną. Czemu imię Rysiek? Pewnie dlatego, że większość rudych kotów to Ryśki. Mnie to imię – zwłaszcza w wersji „Ryszard” – kojarzy się z opanowaniem i powagą. A może moja mama kierowała się stwierdzeniem, że „wszystkie Ryśki to porządne chłopy”?

Skąd Marchewka? Kiedy brałam udział w „castingu” na najlepszy dom dla niej, dla ułatwienia komunikacji pomiędzy mną a jej domem tymczasowym, nazwałam ją „roboczo” Marchewką. Jak to z imionami „roboczymi” bywa, trudno potem zamienić je na inne. Żadne nowe imię nie będzie już tym, które nam się najlepiej kojarzy z noszącym imię. Nowa lokatorka mogła być już tylko zwariowaną Marchewką.

Dlaczego o tym piszę?

Po pierwsze obserwuję ludzi, którzy nadają takie a nie inne imiona swoim podopiecznym. Często pytam o okoliczności, przyczynę, o ile nie jest to dla mnie po kontakcie z futrem oczywiste. Kocich imion są pewnie setki, jeśli nie tysiące. Ciekawa jestem, które znalazłyby się w piątce najbardziej popularnych, a które wyróżniłyby zaledwie kilka kotów o niepowtarzalnych imionach?

Drugi powód, dla którego poruszam ten temat, to nadane rudym drugie imiona. Czy Wasze koty posiadają więcej niż jedno imię? Nie mam tutaj na myśli przydomków, ksywek, ale celowo nadane drugie imię. Skąd taki pomysł? Stwierdziłam, że O. jest nieco poszkodowany. Nie nadał imienia żadnemu z naszych kotów, bo albo go jeszcze w moim życiu nie było, albo nie pytałam go o zdanie. Teraz zapytałam, a O. nie zastanawiał się długo. Tak więc uwaga: mieszkają z nami Ryszard Manfred i Marchewka Elmirka.

Sama chciałabym wiedzieć, czemu Manfred. Może dlatego, że imię to wg Wikipedii oznacza osobę „zapewniającą pokój i ochronę”? Chociaż bardziej trafne byłoby nadanie Ryśkowi imienia, które symbolizuje lenistwo i łakomstwo. Może w takim razie Manfred, inaczej Maniek, mamut z Epoki Lodowcowej? Nie oglądałam, ale podobno to leniwa postać.

A Elmirka? Znacie Animki? Elmirka bardzo kocha zwierzątka. Trochę za bardzo.

Tak poza wszystkim – z mojego doświadczenia wynika, że koty niezbyt ochoczo reagują na swoje imiona. W formie wołacza pewnie wystarczyłoby ograniczyć się do „kici kici”, a najlepiej do posiadania pod ręką czegoś szeleszczącego niczym worek z karmą lub wydającego dźwięk otwieranej puszki.

Rys. Agata Kuflińska / kuflinska.pl

Komentarze 34

  1. Heh, ja mam Bibę i Kazię.
    Biba, bo myślałam, że podczas pierwszej wizyty znajomych, którzy przyszli opijać z nami kotę, się schowa i nawet końca ogona nie pokaże. Gdzie tam – kota łaziła po stole, bawiła się koszulą kolegi, jak się zmęczyła to zaległa na podłodze. Do tej pory tak ma, że tam gdzie siedzimy siedzi kot. Przenosimy się z pokoju do kuchni – kota za nami.
    Kazia – bo a) nie ma dwóch górnych zębów (więc jak w piosence Kazika „dziewczyna bez zęba na przedzie), poza tym jest myziasta, ale potrafi przywalić łapką jak jej coś nie pasi, czy pokąsać, i przez tę jej początkową megakąśliwość – Kazimiera, tym razem od Kazi Szczuki ;) Najpierw miała zwać się Feta, ale jakoś ta Kazia bardziej podpasowała.
    BTW komiksu:
    [kazia siedzi na przedpokoju, tyłem do mnie]
    – Kaziaaaa!
    – …
    – Kaziuuuuula!
    – …
    – Kocieeeee!
    – ….
    – Łajzoooo!
    – Miau?! [Kazia spojrzała się na mnie pytającym wzrokiem]

    Poza tym – Kazia reaguje na kici-kici, a Biba na gwizdanie :) Przynajmniej nie ma problemu z wołaniem właściwego kota, jak np. przychodzi pora obcinania pazurków :)

    6 marca 2011 o 11:07 · Odpowiedz
    1. rudomi

      i to właśnie mi się podoba, kiedy za imieniem idzie historia :-) Dzięki Teracotta!
      „łajza”, „małpa”, „wredota”, „potwór”… każde tego typu określenie jest dobre, gdy w odpowiedzi na wołanie słychać tylko ciszę ;-)

      6 marca 2011 o 17:47 ·
  2. Hahaha! U mnie podobnie, wygląda tak:
    – Stila! Kira! chodźcie!
    – …
    – Stileeeeeńkaaaa! Kiruuuuuś!
    – …
    – Heeeej kicie!
    – …
    – Kiteńki!
    – …
    – EJ BABY!!!
    – człap człap człap mrrrrr?
    :D

    6 marca 2011 o 14:09 · Odpowiedz
    1. rudomi

      widać z nimi trzeba twardo :D

      6 marca 2011 o 17:48 ·
  3. anka.g1

    A ja mam Lolę, odmienianą na wszelkie sposoby i z dumą mogę napisać, że na imię reaguje:D

    6 marca 2011 o 17:06 · Odpowiedz
    1. rudomi

      a wołasz ją tylko po imieniu, czy „kici kici” także? Tak czy inaczej gratuluję sukcesu :-)

      6 marca 2011 o 17:49 ·
  4. Mika

    Mój Czesław też reaguje na swoje imię, zazwyczaj używam wersji Czesiu, chyba, że się na niego zezłoszczę wtedy jest Czechu albo Czechosłowak :)
    A od pierwszej wizyty u weta został przezwany Władcą Much, co też pokrywa się z jego hobby.

    6 marca 2011 o 17:38 · Odpowiedz
    1. rudomi

      Rude też pewnie wiedzą, jak mają na imię, udają tylko, że jest inaczej ;-)

      6 marca 2011 o 17:53 ·
  5. Niebieska

    U mnie wszystkie zwierzaki miały imiona ” zmotoryzowane”:
    Był piesek Reno, suczka Astra, kotka Fiesta, i teraz kotek Fokus :-) Tak się przyjęło :-)

    6 marca 2011 o 17:41 · Odpowiedz
    1. rudomi

      z tym jeszcze nie spotkałam się, ale zaczęłam sobie od razu wyobrażać Micrę i Ferrari :-)

      6 marca 2011 o 17:51 ·
  6. maja

    Ależ oczywiście, że moja Maja ma drugie imię, Lily. :) Też lubię ludzkie imiona dla kotów.

    6 marca 2011 o 18:18 · Odpowiedz
  7. ikobieta

    kiedys moje futra kocie i nie tylko, byly wieloimienne, i to naprawde wieeelo:) mistrzem był szczur ktory dobil chyba do 10 imion;)

    teraz jakos spokojniej. aktualne futro numer jeden dostalo bandycko bestyjskie imie, i niestety taki ma charakter, dlatego futro nr2 mialo otrzymac imie dostojne, leniwe i spokojne, bo szczerze wierze ze jakie imie taki charakter;)
    nie wyszlo oczywiscie, bo wyleglo sie imie smok, dla uspokojenia dodane zostalo imie wacław. no i wyszlo takie pomieszane zwierze, co to samo nie wie czy jest dzikie i szalone czy leniwe do granic mozliwosci.
    futro numer trzy, od pierwszego momentu zobaczenia w krzunach (a bylo to futro „lapane” z dzikosci) , dostalo imie swinka. mimo prob przeinaczenia na ladniejsze, dostojniejsze, niestety jest i juz zawsze bedzie swinkiem morswinkiem.

    6 marca 2011 o 18:22 · Odpowiedz
  8. mk

    u mnie jest trojka, 2 kotki i pies. i tak, mamy Borę (jest taka wyspa – Bora Bora, a kocica jest ruska niebieska wiec szukalam skojarzenia z tym kolorem), Capri (to samo- wyspa, tez rosyjska niebieska cica) i Azor jako archipelag (czarny kundelek, ale od poczatku strozowal i pilnowal kocic i jakos mi sie tak z archipelagiem skojarzylo). pozniej sie okazalo ze zupelnie przypadkiem sa tez takie autka jak VW Bora i Ford Capri , na co moj chlopak zareagowal entuzjastycznie bo jest milosnikiem motoryzacji;)

    6 marca 2011 o 18:48 · Odpowiedz
  9. dentystka z parteru

    Moja kotka ma na imię Loni,po francusku.Jak była malutka nie wiadomo było jakiej jest plci, więć tak na wszelki wypadek dostała imię Loni. Była dość męska , zostało jej to do dziś

    6 marca 2011 o 19:00 · Odpowiedz
  10. tili

    Moja kotka to Heidi. Imię dostała po bohaterce książki z dzieciństwa, którą zawsze sobie wyobrażałam jako rudzielca.
    Na „kici, kici” kompletnie nie reaguje. Za to na imię i wszelkie jego wariacje (Dusia, Duśka, Heidek) zawsze, chyba, że zajmują ją jakieś po kociemu ważne sprawy…Nazywam ją też Asystentką, Przeszkadzajką, Małpiatką Figurową (to od pewnych dziwacznych akrobacji) i ze szkodą dla jej kociego ego…Myszką (na to też zawsze reaguje :] )

    6 marca 2011 o 21:06 · Odpowiedz
  11. amelia

    no to czas na mnie;)) od zawsze byłam ,jestem i bedę miłościczką jednego napoju;) z tego względu nic innego nie przyszło mi na myśl jak właśnie tak nazwać swoje małe śliczne ukochane „futerko”:) a więc futerko number 1 ma na imię Pepsi;d. Wszyscy zapewne słyszeliśmy, bądź wiedzieliśmy o takim powiedzeniu ,że pies z kotem od zawsze toczą wojnę o łóżko, nogę, dłoń, kapcia etc swojego Pana:) a więc jakieś 3 tygodnie temu dla równowagi pojawiła się, co? Cola- mały słodki przerozbrajający swoją smutną minką Beagle;)

    7 marca 2011 o 07:45 · Odpowiedz
  12. emanka

    moje koty raczej reagują na wołanie po imieniu. Kicianie może wydaje im się zbyt … banalne. wiec muszę się nawrzeszczeć jak szukam moich futer!
    a etymologia?? hmm Emil miał być od początku Emilem, bo miałam krzyczeć Emil – do drewutni jak bedzie niegrzeczny, ale że jest grzeczniutki to nie chodzi do drewutni :) ale Emilkiem pozostał
    Miszka, miał mieć dumne imię króla Wikingów – Eryk! ale jak przyszedł do mnie to był małym wypierdkiem i moja mama stwierdziła że wygląda jak Mysza, a że kot nie może się nazywać mysza to został przechrzczony na Miszka, oczywiście zazwyczaj nazywamy go Ryszard-Wspaniały, albo Ryszard-Lwie Serce, bo tak mu po prostu pasuje.
    A Marysia… Maryśka właściwie, w fundacji dostała imię Chińskiej (czy Japońskiej) księżniczki.. Mayo, a że jej zachowanie dalekie jest od książęcego, dlatego została po domowmu przechrzczona na Mańkę, kłótliwą zrzędę :)
    no i teraz właśnie stoję przed momentem kształtowania się nowego imienia mojego nowego kota :) na razie funkcjonuje Lola i Lolitka, bo rodowodowe jest po prostu za długie :)

    7 marca 2011 o 14:10 · Odpowiedz
  13. la_kocur

    Ja moje futro nazwałam Bałagan. Historia imienia jest banalna, kiedy pojawił się w domu i pierwszy raz został sam…postanowił przemeblować mieszkanie. Kiedy wróciłam do mieszkania objuczona smakołykami dla nowego pupila w domu panował…no właśnie Bałagan a pośrodku walczący z nim dzielnie kotek :) Tak oto futro stało się Bałaganem, reagującym równiez na imie numer 2 – Panicz :)

    7 marca 2011 o 15:28 · Odpowiedz
  14. Myszeńk@

    My mamy Zeldę. Był taki film dla dzieci, o małej czarownicy, Sabrinie, która miała dwie ciotki: Hildę i Zeldę. Mój syn miał wtedy 6 lat i do upadłego oglądał kolejne odcinki. I tak małe, czarne, gryzące i drapiące zostało ochrzczone. Ale jest też małpą, potfffotem i ostatnio, nie wiadomo skąd „ciumem”. Nie reaguje na kici, kici, na „Zelda!” ledwo zastrzyże uszami … hrabianka.

    7 marca 2011 o 15:38 · Odpowiedz
  15. Amilia

    U mnie kocie imiona miały bardzo różne podstawy. Był np. Rudy – a tego nie dało się ukryć, bo rudy był kompleksowo, do towarzystwa miał Fuksa – bo miał chłopak nieliche szczęście, że przeżył. Nieletnia jego matka Awangarda porzuciła kocięta – jemu się udało;) Niesamowite pole do popisu dostaliśmy za to gdy odwiedzająca nas niekiedy kocica przyprowadziła dwanaście ( a może czternaście – ciężko było je policzyć) kociąt – nie wiem skąd je wzięła, ale tak na oko to były w tym samym wieku;). Była więc Squ – mała wielobarwna kocica podpalaniec skojarzyła się mojej babci, ze skunksem (nikt dlaczego nie wie). Zaan – od wielbicieli Achai, ogromne kocisko Ken-chan po Zarakim Kenpachi, i inne Bleach’owe imiona dawane kotom parami: Tensa ( z Zaanem), Ban z Kai-kunem, który ma bardzo długie nogi. Były też Ichi, Ni i San. Z kotów okresowych był Hitler i Stalin – agresywne wobec Kai’a, Gretta Grey o niebieskich oczach, Thuva i daSilva… A reagują głównie na mleko ;p

    7 marca 2011 o 20:19 · Odpowiedz
  16. Linka

    Witajcie ja od niedawna po cichu podglądam zdjątka i jestem zachwycona blogiem żałuję, że sama na to nie wpadłam :) Ja mam w domu niesamowitą ekipę futerek 2 kotki i pieska. pierwsza przybyła do mnie kotka porzucona przez swą czarną jak smoła mamusię chyba dlatego,że jako jedyna z miotu była biała z jedną czarną kropką na grzbiecie – miała otrzymać imię „syrena” bo przeraźliwie alarmowała o swoim głodzie i innych potrzebach ale w miarę jak jadła i rosła plamka się powiększała i stała się kolorowym futerkiem z dwoma odcieniami brązu, rudego, czarnego i podstawy czyli bieli od taka niespodzianka co w następstwie spowodowało, że chyba zaskoczona owymi zmianami straciła ochotę na jakiekolwiek rozmowy i teraz już nie miauczy a mruczy i popiskuje cichutko dlatego ostatecznie została kolą przez „k” żeby z napojem nie mylić bo jest po prostu kolorowa :) Kolejno pojawiła się suczka (owczarek niemiecki długowłosy) o imieniu podsłyszanym „Koda” i kocurek którego znalazłam przy drodze i był tak puchaty i grubiutki, że otrzymał imię „bąbel” ale niestety już tak bardzo do niego nie pasuje wysmuklał jakoś choć apetyt dopisuje :) może stara się przypaść do gustu niezainteresowanej nim w najmniejszy sposób koli???

    8 marca 2011 o 12:02 · Odpowiedz
  17. Jeden z moich kotow ma na imie Killer, to wzielo sie z jakies programu ktory ogladalam o posterunku policji w USA, policjanci mieli kota ktorego nazywali KIller. Oczywiscie to byla plec zenska. Drugi kot nazywa sie Myszor – to sie wzielo od telenoweli W LAbirycie. Jeden z bohaterow nazywal sie Myszorek no i tak nazwalam kota. Myszorek a potem zostal Myszor.

    8 marca 2011 o 21:23 · Odpowiedz
  18. Aga

    U moich rodzicow lata temu była taka kotka, ktorą „przezywalismy” smigaczką. To „przezwisko” tak do nej przywarło, ze nie potrafię sobie przypomniec, jak naprawdę miała w papierach ;))
    a teraz mamy pieska Jogiego, pieszczotliwie nazywanego Jogurtem lub straszną bestią

    11 kwietnia 2011 o 17:21 · Odpowiedz
    1. iza

      o ciułała

      20 maja 2012 o 15:16 ·
  19. rothaarige

    Oczywiście, że nasze koty mają po dwa imiona! :) przygarnięty rudobiały kocur został przeze mnie nazwany Szczęściarz, bo i miał wiele szczęścia, że przeżył zeskrobanie z asfaltu po przejechaniu przez auto, ba! nic po nim nie widać. Na drugie ma Wacław, pieszczotliwie: Wacuś :)

    Z kolei drugi przygarnięty kot, właściwie kotka, to Kaja, nazwana tak przez poprzednich właścicieli. Na drugie imię dostała Stanisława – Stasia.

    Co ciekawe, „oba dwa” przybiegają na dźwięk swojego imienia (pierwszego lub drugiego), o ile mają ochotę w ogóle na towarzystwo dwunoga w tym momencie. „kici kici” na nie średnio działa, więc nie praktykujemy tego:)

    7 grudnia 2012 o 15:02 · Odpowiedz
    1. Magda, rudomi.pl

      Mnie się zdaje, że koty bardziej na intonację przy wołaniu reagują niż na samo imię, ale pewna nie jestem…
      Ucałuj od nas Szczęściarza aka Wacusia (jak dobrze, że mu się udało!) i Kaję vel Stasię :)

      3 stycznia 2013 o 23:35 ·
  20. martu

    moja ruda nazywa się Granda. bo w schronisku zanim ją wzięliśmy, podobno rozstawiała wszystkie inne koty po kątach, i gdy ją braliśmy, pani kategorycznie powiedziała ‚tylko jako jedynego kota w domu!’. spróbowaliśmy drugiego na tymczas… pogoniony został zgodnie z prognozą. tak więc „nie polubię cię, jak powiedzieć prościej, zbliżysz się o krok, porachuję kości” ;)

    24 stycznia 2013 o 23:35 · Odpowiedz
    1. Magda, rudomi.pl

      I nie udało się dokocić? Rzeczywiście Granda :)

      24 stycznia 2013 o 23:41 ·
    2. martu

      nie udało się, Drugi wyjechał od nas nastraszony srodze, trzy dni nie wychodził spod kaloryfera,ta wredota go pilnowała i stwierdziliśmy, że bez sensu. za parę lat MOŻE spróbujemy małym kotem.
      dokróliczyliśmy się natomiast bez problemu, Granda nie widzi zagrożenia :)
      http://sphotos-b.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash3/600596_239223796195796_561151309_n.jpg

      25 stycznia 2013 o 00:35 ·
    3. Magda, rudomi.pl

      Więcej – wygląda to na bardzo zażyłą relację :) A czy Granda nie próbowała nigdy zrobić królikowi/króliczycy(?) krzywdy? Nie obawialiście się tego?

      25 stycznia 2013 o 00:50 ·
    4. martu

      Królik miał stacjonować u nas przez dwa miesiące ‚na wypożyczeniu’ pod nieobecność właścicielki, i przez poprzedzające to dwa tygodnie przyjeżdżał w transporterze na ‚zapoznanie’ na godzinę, dwie. Wtedy już zauważyliśmy, że królik nie wykazuje żadnego respektu przed kotem, a kot, jeśli nawet ‚tryknie’ Bazylaka łapką, to tylko przyjacielsko. Najczęściej przyjaźń objawiała się w chlebowaniu wespół w zespół na oparciu kanapy i siedzeniu razem w klatce. Myśleliśmy, że jest pozbawiona instynktu łowczego, dopóki przez uchylone okno nie wleciała nam malutka sikorka- pięć sekund i była w Grandziowych pazurach, gdyby nie szybka interwencja Mojego, już by pewnie nie latała ;) Także z kotami nie odgadniesz, co będą tolerować- jedyna dobra metoda to prób i błędów :)

      25 stycznia 2013 o 14:11 ·
  21. Ola

    Mam 10 kotow.. 1). Pola.. Bo jak do nas przyszla to z druga czarną kotką i dostaly imiona Pola i Negri. 2). Pirat – bo czarny chłopak uratowany z ulicy. 3). Zaria – bo w czasie jak ją znalazlam to tak wlasnie chcialam nazwać swoją córkę. Poza tym po arabsku to znaczy róża a po rosyjsku Zorza – a jej futerko jest czarne poprzetykane rudymi wloskami jak pierwsze promienie zorzy porannej. 4). Shelka – bo jest szylkretką rasy selkirk (czyta sie szelkirk). 5). Zoya 6). Zelda – bo po Zarii stwierdziłam że dziewczynki będą na „z”.. No i to znow imiona ktore by mi sie podobały gdybym miala corke. 7). Rudolf/Rudosław/Rudi bo rudy. 8). Mustafa (bo w czasie gdy do mnie trafil bylam akurat na koncercie na ktorym goscil muzyk afrykanski Mustafa. 9). Kubus – przyszedl do mnie z tym imieniem. 10). Hugo – Od 3 dni u mnie.. Zawsze mi sie podobalo to imie dla synka ;)

    17 stycznia 2020 o 15:05 · Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*