Co w tym dziwnego, że to RUDE warzywo zawsze przykuwa moją uwagę? Spogląda na mnie z każdego straganu i warzywniaka, prężąc się dumnie i zawadiacko zaczepiając swoim uciętym ogonkiem.
To właśnie o tej porze roku szare miasta zamieniają się w pola porośnięte dynią. Warzywo w różnych rozmiarach i odmianach, u którego rudość czasem przełamana jest złotem albo zielenią, leży w oczekiwaniu na każdym rogu ulicy.
Dzięki kolorom, łatwo je dostrzec nawet z daleka. Mijając stragan, na którym wtulają się w swoje pękate sąsiadki, trudno przejść obok nich obojętnie. I nie dlatego, że Halloween, zwyczaj czy tradycja. Dlatego, że dynie są urokliwe, ocieplają nam jesień i świetnie smakują.
Przechodząc obok zaprzyjaźnionego warzywniaka, zatrzymałam się przy nich i ja. Chwilę później byłam już umówiona na odbiór dyń gigantów następnego dnia. Tak naprawdę to te kolosy – dzięki uprzejmości i zrozumieniu dla moich dziwacznych pomysłów Pana prowadzącego warzywniak – wypożyczyłam, bo chyba musiałabym do końca zimy gotować kremy i smażyć placki z dyni, żeby skonsumować tych… wiele kilogramów rudego miąższu.
Poza wspomnianymi powyżej walorami dyń, te zawsze kojarzą mi się z Rudymi. Nie tylko ze względu na kolor, ale także na ich słodycz, kulistość, pękatość, a także …”klockowatość”. Mam tu na myśli pewnego rodzaju ociężałość – raz postawiona dynia, raczej nie przemieści się pod wpływem powiewu wiatru. Być może sturla się, gdy postawimy ją na powierzchni pochyłej. No właśnie.
Dokładnie ta sama cecha u Rudych okazuje się być bardzo pomocna podczas naszych wspólnych sesji zdjęciowych. Postawiony w jednym miejscu kot, zwykle właśnie w tym miejscu siada lub kładzie się. Tak też było tym razem. Na zdjęciach nie zobaczycie dużej dynamiki, zabawy Rudych z dynią. Zobaczycie… najlepsze modelkoty w mieście. Ściśle współpracujące z fotografem (O.) oraz jego asystentką i scenografką (ja). I tak naprawdę nie wiem, czy Rude z tym talentem urodziły się, czy to rezultat naszej regularnej współpracy. Aha, zapomniałabym. Po każdej takiej sesji (a czasem już w trakcie) Rude dostają kocie przysmaki.
Wydaje mi się, że o efekcie, który zobaczycie poniżej, decyduje wszystko na raz. Klockowatość, trick & treat.
Gdybyście mieli ochotę cofnąć się do wcześniejszych spotkań Rudych z dyniami, zapraszam tutaj, a zwłaszcza tutaj (FILM!).
Zdjęcia: O. / Maciek Stefański / chwilamoment.com / futrografia.pl
Super :) Zdjęcie szóste od dołu byłoby idealne na listopad, zakochałam sie :)
31 października 2014 o 07:33 ·Oczywiście miałam na myśli tapetę na listopad :P
31 października 2014 o 07:34 ·Kto wie, kto wie ;)
1 listopada 2014 o 12:56 ·Ehhh cóż mogę powiedzieć, jak zawsze świetne zdjęcia. Koty na dyniach boskie ;)
31 października 2014 o 07:51 ·Sesja dyniowa super! A po obejrzeniu zdjęcia 3 zastanowiło mnie, co takiego powiedziała Marchewunia Rychowi, że poczuł się zmuszony opuścić dynię? :)
31 października 2014 o 09:20 ·Gdybym nie znała Ryśka, podejrzewałabym, że po prostu zwróciła mu uwagę, że swoją obecnością przyćmiewa blask Marchewki. Jednak znam Ryśka i to bardzo dobrze, więc najprawdopodobniej powiedziała mu, że uzupełniliśmy jego miskę ;)
1 listopada 2014 o 12:58 ·Pogoda nie rozpieszcza, ciemno, zimno, nic się nie chce. Przychodzi człowiek do pracy, włącza komputer i …. Rude! I to jest najlepsze lekarstwo! Jak się człowiek rano „pouśmiecha” do monitora to cały dzień mija w rudych, wesołych barwach! :) Piękne rude dyńki! :)
31 października 2014 o 09:23 ·Dziękuję! <3 Właśnie dla takich słów warto to robić :)
1 listopada 2014 o 12:59 ·Jestem tu pierwszy raz. Zachwycił mnie ten blog.Coś pięknego. Też mam rudego kota o imieniu CICI. Będę tu zawsze zaglądać. Pozdrawiam Alicja
3 grudnia 2014 o 16:48 ·A myślałam, że tylko moje koty są takie pękate :)
31 października 2014 o 10:40 ·Miny nieprzeciętne ;) Nawet nie próbuję zgadnąć co one sobie o was myślą ;)
31 października 2014 o 11:17 ·Fotografie – cudne :D
My też nie próbujemy :D
1 listopada 2014 o 12:59 ·Ooo, to ja czekam na kalendarz :)
31 października 2014 o 11:56 ·Tapetę z kalendarzem, tak? :)
1 listopada 2014 o 13:00 ·Rude mnie pocieszają :) Myślałam, że tylko moja Minia jest taka…pękata :P
31 października 2014 o 13:50 ·To piękna zaleta kotów (to pocieszanie, nie pękatość) ;)
1 listopada 2014 o 13:00 ·A ja zawsze powtarzam swojemu rudemu Guzikowi:”Nie jedz tyle mój słodki , bo jesteś już GRUBA DYNIA”!!!(nomen omen)
31 października 2014 o 16:23 ·chyba już wiem, jaka będzie listopadowa tapeta :)
31 października 2014 o 17:26 ·;)
1 listopada 2014 o 13:00 ·