Czy patrząc, zawsze widzicie?
Można codziennie z uwielbieniem na coś lub na kogoś patrzeć i nie widzieć. Nie widzieć tego, co warte jest dojrzenia. Tego, co wyróżnia, co istotne, co charakterystyczne.
Wydawało mi się, że widzę, okazuje się jednak, że tylko patrzę. A raczej, będąc już świadoma tej różnicy, patrzyłam. Teraz staram się widzieć. Oby jak najwięcej.
Często przyglądacie się swoim kotom?
Widzę już bijące serce Marchwii, kiedy jest czymś podekscytowana. Jej nad wyraz długie wąsy, zupełnie nieproporcjonalne do postury ciała. Przydługi i dość puchaty ogon. Powiększające się źrenice w różnych okolicznościach, zwłaszcza gdy jest skupiona, czy przestraszona. Wyrastające z pyszczka wąsy w miejscu, gdzie jest broda, dość włochate uszy. Krzywe tylne łapki.
Widzę Ryśka, który porusza uszami, gdy nasłuchuje. Kieruje jedno ucho tam, skąd dochodzi dźwięk. Uszy też ma włochate, jak jego młodsza koleżanka. Gdy śpi, przyjmuje różne pozycje. One też nie są bez znaczenia. Ma wędrujące „piegi”. Robi miny, które z dużą trafnością rozszyfrowuję.
Koty to wspaniałe obiekty do takich obserwacji. Przyjrzyjcie się im, są intrygujące.
ja zawsze powtarzałam, że posiadając kota nie potrzebujesz telewizora. Koty są dużo wdzięczniejsze i ciekawsze :) mnie absolutnie urzeka różnorodność charakterów kocich (o kocie mówi się że ma temperament, ale ja wolę charakter), nawet kotów zamieszkujących jedno mieszkanie, wychowujących się z tymi samymi ludźmi itd. itd.
13 stycznia 2010 o 14:36 ·dlatego nie mam TV :)
13 stycznia 2010 o 20:50 ·