Z mojego punktu widzenia:
Było jedno samolubne futro. Teraz są dwa samolubne futra. Rysiek nie czuje się komfortowo. Marchewka niewzruszona. Przypomina petardę.
Zdaje się, że jest walka o dominację. Dominować chce (nad Ryśkiem, ale i nade mną) to małe coś. Jeden kilogram.
Z innych zmian – Rysiek ma nową sypialnię. Tzw. 3 piętro, czyli najwyższą szafkę w kuchni. A do mojego łóżka teraz bezpardonowo ładuje się Marchewa. A konkretniej – na moją głowę. Mam nadzieję, że koty jednak nie wybierają sobie tych miejsc, które dotknięte są chorobą.
Rysiek wycofany, chyba obrażony. A ja myślałam, że te czułe powitania z jego strony to z tęsknoty za towarzystwem i chciałam mu je zapewnić… Myliłam się?
Marchewa aklimatyzować się nie musi, to raczej inni muszą się dopasować. Wygląda niewinnie. Ale tylko wygląda.
To się dokociłam.
A jednak, z perspektywy czasu…? :) U mnie jest/było podobnie :), chociaż Urwis jest tak pogodnym i spokojnym kotem, że aż mu zazdroszczę… :)
22 lutego 2010 o 22:38 ·kurczę, jakbym czytała o moim Rudym, identyczny jak Marchewka :)
23 lipca 2012 o 20:21 ·