Wyciągnęłam króliki z ceramiki zakupione w okolicy jesieni 2009. Takie dwa ostatnie stały na półce w sklepie i mnie na litość wzięły. Poza tym ładne były, chociaż dużo przedwczesne – to króliki typowo wielkanocne.
W końcu nadszedł ich czas – czas na premierę i pierwsze święta u mnie, w nowym królików domu.Tylko co z nimi zrobić? Każdy taki malutki, jak je wyeksponować… Wiem! Włożę je do spodka od doniczki, wcześniej wyściełanej mchem. Mech z doniczek balkonowych, bo mi się tam wylągł.
Dekoracja wyszła mocno dyskusyjna, ale co tam. To i tak bez znaczenia. Znaczące było zainteresowanie kotów tym moim „rękodziełem”.
Tak bardzo znaczące, że po jakiejś godzinie nieobecności w domu, zastałam już tylko rozparcelowane królicze członki rozsypane po podłodze.
Zatem, w tym dekoracyjnym sensie, u nas już po świętach.
Chyba, że mi rzeżucha do świąt doczeka, bo już zasadzona i pnie się do góry (póki co odseparowana od kotów). Albo może jakąś gałąź jeszcze sobie sprawię i obwieszę jajkami – one drewniane, to nie potłuką się, za to jedno jest pewne – długo na tej gałęzi nie powiszą…
Przedwcześnie, jak wszystko tutaj, życzę Czytającym dużo cierpliwości, wyrozumiałości i opanowania. Spokój jest kluczem. A może poczucie humoru? Wesołych!
no tak. cierpliwość i poczucie humoru. i zapas ozdóbek świątecznych ;).
24 marca 2010 o 08:46 ·Biba miała kiedyś jazdy na ceracie. Tak, tak – jak kupiliśmy nową, kot wbiegał do kuchni z przedpokoju, wpadał na stół, hamował, po czym surfował – już razem z ceratą – na podłogę. I tak kilkanaście razy szłam i ceratę układałam na stole, wychodząc z kuchni widziałam czającego się kota. Podkleiliśmy ceratę taśmą – kot siedzi na krześle i pracowicie odkleja ;) W końcu podczas mycia zębów dałam kotu powąchać pastę, odrzuciło, więc mi zaświtał pomysł i przejechałam nią po tych taśmach mocujących. Kotu przeszła ochota na surfing :D
24 marca 2010 o 10:16 ·marchewka to brutal! :)
rysio… głodny(?)
:)
24 marca 2010 o 10:20 ·Koci dekoratorzy przerobili dekoracje na swoją modłę :-)
24 marca 2010 o 14:41 ·Błahaha! Sorki za ten głośny śmiech, ale ta łapa już przed wyjściem daje do zrozumienia, że albo my, albo króliki. Nawet spokój nie uratował porcelany ;)
Zdjęcia jak zawsze – rewelacyjne.
pozdr!
24 marca 2010 o 23:54 ·oko
U mnie w domu, jak jeszcze moje kotki żyły, największym zainteresowaniem cieszył się biszkopt- magiczny biszkopt…. znikający biszkopt:)
Swoją drogą, kot z króliczymi uszkami i kokardą w tortownicy z biszkoptem… to dopiero świąteczna ozdoba:)
również życzę wesołych… ale i barwnych Świąt!:)
26 marca 2010 o 23:12 ·Taki sliczne i slodkie te ozdoby – nie dziwne, ze koty nie mogly sie im oprzec ;)
27 marca 2010 o 15:22 ·ja wszystko poustawialam z dala od kocich lapek… a jajka na stoliku na szczescie plastikowe… co jakis czas wyciagam spod kanapy :)
30 marca 2010 o 16:34 ·