Kojarzycie takie specjalne albumy dla świeżo upieczonych rodziców? Takie, do których wpisuje się kolejne „sukcesy” nowo narodzonego potomka, wkleja włosy (?!), wstawia znaczące daty. Pierwszy ząbek, pierwsze słowo, pierwszy krok. Utrwala się nie tylko wydarzenia i ich daty, ale także kształty. Odcisk stópki, odcisk rączki.
Zaczęliśmy z O. zastanawiać się, jakie istotne daty powinny znaleźć się w takim albumie, gdyby był to album nowo zaadoptowanego kota. I tak powstała nasza lista.
„Mój pierwszy raz”:
- Pierwszy kłaczek
W końcu to ważne wydarzenie, kiedy kocię sygnalizuje, że mu się kołtuny w brzuchu gromadzą i przeszkadzają. I dobry znak, że je zwraca! - Pierwszy stempel
No tak… Myślę, że pierwszy stempelek jest nieunikniony już w pierwszych minutach w naszym domu. Wystarczy, że kot gdzieś przysiądzie… - Pierwsza grubsza sprawa
To znak, że kocię czuje się komfortowo, zdrowe jest i wszystko z nim w porządku. To dobry znak!
(ewentualnie dodatkowo: pierwsza grubsza sprawa poza kuwetą – to już mniej optymistyczny znak) - Pierwszy (ulubiony) drapak
Tutaj możemy zaproponować gotowe odpowiedzi do zaznaczenia, takie jak kanapa czy fotel. I puste miejsce, w którym szczęściarze mogą opisać specjalny koci drapak, kupiony specjalnie dla kota, specjalnie po to, by ostrzył na nim pazury. - Pierwszy znaleziony ząb
Ja wiem, że koty najpierw mają zęby mleczne, które potem wymieniane są na zęby stałe. I że niektórzy zbierają te, które kot zgubił. Ja nigdy żadnego zęba w domu nie znalazłam, ale szczęśliwcy powinni obowiązkowo ten fakt upamiętnić. - Pierwszy znaleziony wąs
W sam raz dla tych kolekcjonerów, którzy zbierają zęby. Wąsa wklejamy tuż obok. - Pierwsze obcinanie pazurków
Czy ja napisałam „pazurków”? Dla ścisłości – szponów. Myślę, że warto upamiętnić ten niezwykły wyczyn, tylko tym razem opiewając nie kotka, ale siebie i swoje wielkie dokonanie. Możliwe, że przypieczętowane własną krwią. - Pierwsza kąpiel
Jeśli w ogóle jest niezbędna, bo z reguły kotom do kąpieli wystarcza własna ślina i własny język (o higienie i gustach nie dyskutuje się). Gdyby jednak z jakiegoś powodu kot potrzebował kąpieli, warto ją również w pamiętniczku odnotować. Z tych samych powodów, co czynność powyżej. - Pierwsza strata materialna
Tutaj możemy zanotować na przykład zbity wazon lub kubek, albo sponiewierany kwiatek. Znam takich, którzy nie stracili za sprawą kota żadnych drobiazgów, ale po wielu latach kocich starań, na straty mogli spisać kanapę lub szafę. - Pierwszy raz na gigancie
Oby nigdy nie nastąpił, ale zwykle następuje. Nie musi być groźny, czasem kot znajdywany jest w szafce w garnku (doświadczenie własne), czasem na klatce (też moje niestety). Jakaś ucieczka czy jej namiastka w postaci porządnej kryjówki, musi choć raz mieć miejsce. - Pierwsza zdobycz
Tyczy się tylko kotów wychodzących, no chyba, że za zdobycz uznamy muchę.
Każde z tych wydarzeń powinno zostać umiejscowione na osi czasu i obowiązkowo opatrzone fotograficzną dokumentacją.
My niestety nie prowadziliśmy takich zapisków, dlatego nie pokażę Wam pierwszych kłaczków ani stempelków Rysia i Marchewki. Mogę tylko zamieścić zdjęcia z kocięctwa obojga i gorąco zachęcać wszystkich przyszłych zakoconych, aby od pierwszego dnia wspólnego życia prowadzili album potomka… znaczy swojego kota. Na pamiątkę, tak by kiedyś mogli wrócić do tych ważkich chwil.
Z ogłoszeń parafialnych… znowu startujemy w konkursie na Blog Roku. Jeśli w tym roku pomożecie nam wygrać, to w przyszłym już nie będziemy startować ;) Nie zwlekajcie, głosowanie trwa do 31 stycznia do godz. 12:00, a do kolejnego etapu przejdzie tylko najlepsza dziesiątka w kategorii. Wszystko w Waszych rękach! :)
Śliczne zdjęcia. :) Fajna zabawna notka. Ja nie zbierałam ani wąsów ani zębów ani niczego innego. Ale zdjęcia mojego Mańka mam od pierwszego dnia gdy u nas zamieszkał, a miał wtedy zaledwie 3 miesiące. Milusi też mam, ale ona miała wtedy już cztery lata… Książeczka- album ze zdjęciami Mariana stoi na półce, wszyscy znajomi widzieli i podziwiali. Kocie pozdrowienia :)
27 stycznia 2013 o 21:34 ·Zdjęcie Marchwki jest PRZEGENIALNE!
27 stycznia 2013 o 21:40 ·nie kuś. ja już i tak jestem wystarczająco kotnięta ;p
27 stycznia 2013 o 21:47 ·Nie miałabym połowy tych punktow zaliczonych… Np nie znalazłam żadnego z mlecznych kłów. Pamiętam moment, gdy było ich w paszczy 8 sztuk, ale przejście do 4rech było praktycznie niezauważalne. Czy Ozz je zjadał??? Z mojego albumu wiałoby pustką! [smuteczek]
27 stycznia 2013 o 21:48 ·Jakie cudaśne te małe Rude. Marchewka widzę, że od małego miała takie chwytające spojrzenie ;) Ja niestety zdjęcia małego Tinka nie mam :( Ale… pamiętam pierwszy kłaczek u nas ;)
27 stycznia 2013 o 23:20 ·Pierwsze obcinanie pazurków :) Znam ten ból – dosłownie:
28 stycznia 2013 o 08:05 ·http://edytaswietek.bloog.pl/id,332955320,title,Help-me,index.html
Pozdrowienia dla Ryśka i Marchewki od Przemysława
mam zęba Fiśki. Tylko gdzie ja go schowałam?… Na pewno w miejscu pod nazwą „Tu na pewno nie zginie”… a jakież było moje zdziwienie, gdy wypadł z pyszczka (nie miałam pojęcia o mleczakach)!
28 stycznia 2013 o 08:34 ·Zdjęcia jak zwykle cudne. Supeł jak brat ksero Ryśka :), przynajmniej na tym etapie życia :). SMS wysłany. Pozdrawiamy serdecznie.
28 stycznia 2013 o 08:58 ·Jak patrzę na Rysia, to jakbym moją Biszkopt widziała :) Czy mi się wydaje czy jemu sierść zrobiła się ciemniejsza z wiekiem?
28 stycznia 2013 o 09:37 ·A co! Zagłosuję! W końcu rok temu dzięki temu konkursowi Was poznałam :)
28 stycznia 2013 o 10:54 ·SMS oczywiście już wysłany, ale spieszę donieść, że jest w sprzedaży ALBUM PRZYJACIELA KOT wydany przez MULTICO identyczny, jak te dla dzieci. Zachęcam opiekunów maluchów do nabycia takiego albumu pamiętnika. W naszej redakcji (KOCIE SPRAWY) udało się nam znaleźć tylko jeden ząb Felutka, bynajmniej nie mleczny, ale zachowaliśmy go na pamiątkę. Redakcyjni dwunożni trzymają kciuki za zwycięstwo w konkursie na bloga roku, a nasze koty pazurki zaciskają:)
28 stycznia 2013 o 11:32 ·Ja jestem szczęśliwą posiadaczką 7 zębów mlecznych i niezliczonej ilości wibrysów. Gdy Heidi gubiła zęby mleczne często przychodziła do mnie, delikatnie chwytała pyszczkiem za przedramię i w ten sposób masowała dziąsła. Zwykle po tym procederze zostawał mi jakiś ząb (na ręce, albo obok).
Ps. Czym jest stempelek :)?
28 stycznia 2013 o 11:49 ·to jest jedyny blog, który odwiedzam – Rude są boskie!!!
28 stycznia 2013 o 12:57 ·Tak czytając poszczególne punkty przypominałam sobie z ogromnym sentymentem te momenty…. Niczym matka trzęsąca się nad niemowlęciem, przeżywałam mniej lub bardziej świadomie, zestresowana poszczególne etapy, niektóre przeżyłam dopiero przy czwartym kocie :) Najgorzej jednak przeżyłam pobyt na gigancie (pierwszy i jedyny) mojej kotki. Nie było jej 25 godzin i cały ten czas odchodziłam od zmysłów…… ;)
28 stycznia 2013 o 13:35 ·Do kategorii „Pierwszy (ulubiony) drapak” proponuję dodać osłony głośników – z własnego, niestety doświadczenia wiem, że im wyższe tym lepsze….
29 stycznia 2013 o 20:02 ·Moja kocica jest kotem nie wychodzącym, a mimo to upolowała dwie sikorki na balkonie ;) Oczywiście po pierwszej takiej akcji wizyta u lekarza, czy nic jej nie będzie, ponieważ zjadła całego ptaka. Jak wróciłam to tylko pióra wystawały jej z pyska i cały duży pokój był we krwi. A to taka kaleka kocina, która z lodówki sama nie skoczy tylko trzeba ja łapać ;)
29 stycznia 2013 o 21:17 ·Hehe, zęba kiedyś znalazłam, ale nie zachowałam. Po Twoim wpisie żałuję ;-)
10 lutego 2013 o 19:37 ·Za to wąsy znajduję co chwilę :-) Lubię się nimi bawić z kotem.