Paczę, paczę i cały czas chichoczę!
Mówiłam, że uwielbiam paczaizmy! :-)))
U mnie z reguły tak „paczą” psy i kot pozostały, a kot w kuwecie siada tyłem do widowni!
Nie wyczymałam! Często sobie paczę, co w RudoMi słychać, ale siedzę cicho, jak mysz pod kotem. No ale ile można. Oto mój komentarz: Buahahahahaha, ryczę!!! Cudo :D Pozdrawiam od jednego rudego i jednego wręcz przeciwnie ;)
są bossskie te nasze rudzielce!!!! my na tygodniowym urlopie w 3mieście a nasza kizia-mizia pod dobrą opieką teściówki, ale już za Mollką zwaną także demolką tęsknimy:-)
Dzieńdobrywieczór. Ja tylko chciałam powiedzieć, że obejrzałam przed chwilą info o tym, kto wygrał w konkursie blogowym i jestem zniesmaczona und zawiedziona. Jak zawsze: łzawy banał, banalny banał, głupi banał.
Ujmę to tak: widocznie Rude jest za mądre i oryginalne, żeby przebić się w masie miernotek.
Ale ja i tak wolę Rude.
Witaj Tiganza, dzięki za te słowa, chyba są mi teraz potrzebne. Myślałam, że przegrana po mnie spłynie, ale tak nie jest. W międzyczasie przeczytałam gdzieś, że zwyciężczyni w mojej kategorii ujawniła chorobę dopiero podczas udziału w konkursie. Mam nadzieję, że to nieprawda.
A Rude jest fajne, zwłaszcza dzisiaj w nocy było milusie, jak zajęło całą moją poduszkę ;) Zorientowałam się i udokumentowałam ok. 4:30 nad ranem.
Dla jasności – choć uważam, że wystarczyło się zagłębić w mojego bloga – (osobiście Wasz przeczytałam i ceniłam szczerze, bez całego konkursowego zamieszania )- że mój blog od początku powstał po to, żeby mi pomóc podnieść się w chorobie. Nie emanowałam w blogu chorobą na każdym kroku. Co więcej ludzie znają mnie jeszcze z bloga o moim synu. Tam właśnie opisywałam moją walkę z chorobą, a na Pani Niteczce opisywałam w większości to co tworzę. Jest mi niezmiernie przykro, bo prawdę powiedziawszy byłam pewna, że Marchewka z Ryśkiem wygra. Trzymałam za Was razem z córką kciuki. Jest mi zwyczajnie przykro … Na drugi raz proszę zadajcie sobie trud i niczym potraktujecie kogoś obcesowo to poznajcie całą historię. Nie piszę anonimowo. Za niczym nie musiałam się kryć. Sprawiliście mi przykrość. Jako jedyni. Ale nadal zostaję z wyrazami szacunku.
A teraz dla pełnej jasności – to mój blog o synu, tam powstał pomysł stworzenia Pani Niteczki. Od 24 listopada 2010 jestem na sterydach. Choć choroba zaczęła sie jeszcze wcześniej bo w czerwcu. Tu macie jeden z wspisów na blogu o moim synu: http://photos4you.blog.onet.pl/Sterydy,2,ID417522659,DA2010-11-24,n
A w grudniu w 2010 roku podczas wywiadu ze mną przez Onet padło, że stworzyłam i dlaczego Panią Niteczkę.
Taka jest opowieść o mnie.
Choć mam wrażenie, że nie powinnam się nawet Wam tłumaczyć, bo w niczym nie zawiniłam. A Wasza postawa sprawiła mi przykrość.
Pozdrawiam
Pani Niteczko, zagłębiłam się w Pani blog. Zadałam pytanie, bo nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi. Nie ukrywałam się za fikcyjnym nickiem, nie pisałam anonimowo.
Efekt znamy obie.
Może napiszę kiedyś do Pani już prywatnie, ale sama potrzebuję do tego… sił i zdrowia.
Pozdrawiam
Prrroszę Cię. Wyróżnienie dla córuchny płemieła? jaja jak berety. Granie na łzawych uczuciach czyjąś chorobą? proszę bardzo, rokrocznie. Od biedy chłopcy z tego bloga podróżniczego przejdą, choć też żadne cudo.
Myślę, że po prostu obserwujemy żywy proces spłycania poziomu ludzi do wysokości rabatki – pcha się naprzód dzieci polityków, miernoty, niskolatające ptactwo domowe – no bo po co zachęcać ludzi do czytania rzeczy mądrych i do myślenia? jeszcze pomyślą za dużo i nie dajbuk wykminią jakąś rewolucję.
Tak, jesteś niszą w świetle tych „gwiazd” znanych z tego, że są znane. A dla mnie to zaszczyt obserwować, czytać i komentować takie nisze. Nie zamienię tej swojej dziury kulturalnej na żaden plastikowy świat poop-kultury.
Błahhaha. Niewiarygodne, co te koty wyrabiają. I niewiarygodne, że udaje się to udokumentować (Tobie lub O.). Ja nigdy nie mam pod ręką aparatu i tracę najpiękniejsze chwile z życia ogonów. Potem nikt mi nie wierzy.
Bardzo przykro czytac o takich animozjach wsrod blogerow. Niewazne jaka jest sytuacja zdrowotna Pani Niteczki – to jest naprawde dobry blog. Nie wiem co bylo glowna wygrana – czy to byl milion dolarow czy co, bo chyba tylko taka kwota bylaby zrozumiala do za takiego przezywania porazki. Wygrywac i przegrywac trzeba umiec.
Dubliniu, świetnie powiedziane – zarówno przegrywać jak i wygrywać trzeba umieć.
Dla mnie nagroda nie miała żadnego znaczenia, jeśli o to pytasz.
Ot tylko prawda.
Pozdrawiam
O czizzzaaas! Nie mogę na to paczeć, bo pękam ze śmiechu! :D
15 lutego 2012 o 23:15 ·– Co tam tam pisklęta wysiadujesz?
– Nie pacz stresujesz mnie!
– Będę paczeć jeśli się nie pospieszysz! Mój pęcherz nie jest ze stali!
;)
15 lutego 2012 o 23:22 ·No wiesz, tak paczeniem stresować kota! Też bym nie mogła :)
15 lutego 2012 o 23:51 ·To wina paczącej Marchewki! :)
15 lutego 2012 o 23:54 ·paczalki ja rozbola !
16 lutego 2012 o 00:14 ·albo sie wypacza
16 lutego 2012 o 00:18 ·A to podglądaczka jedna! Zero prywatności ma się w tym rudym światku… Tia, żadnej kotosztuby i bontonu Marchewunia nie zna.
16 lutego 2012 o 07:18 ·No tak :-)))
16 lutego 2012 o 07:58 ·Spokojnie posiedzieć nie można :-)))
nie mogę paczeć :D
16 lutego 2012 o 08:33 ·Paczę, paczę i cały czas chichoczę!
16 lutego 2012 o 10:16 ·Mówiłam, że uwielbiam paczaizmy! :-)))
U mnie z reguły tak „paczą” psy i kot pozostały, a kot w kuwecie siada tyłem do widowni!
Szersza publiczność podczas wizyty w kuwecie to jest to ;)
17 lutego 2012 o 13:15 ·Nie wyczymałam! Często sobie paczę, co w RudoMi słychać, ale siedzę cicho, jak mysz pod kotem. No ale ile można. Oto mój komentarz: Buahahahahaha, ryczę!!! Cudo :D Pozdrawiam od jednego rudego i jednego wręcz przeciwnie ;)
16 lutego 2012 o 15:11 ·Liczę na to, że to nie ostatni raz, kiedy nie wyczymałaś :) Pozdrawiam Ciebie i koty!
17 lutego 2012 o 13:17 ·są bossskie te nasze rudzielce!!!! my na tygodniowym urlopie w 3mieście a nasza kizia-mizia pod dobrą opieką teściówki, ale już za Mollką zwaną także demolką tęsknimy:-)
16 lutego 2012 o 16:31 ·No nieee, zero intymności w tem domu ;-)))
16 lutego 2012 o 19:06 ·Zakochałam się w Rudzielcach :) Moja Miśka nie wie, co traci. Pozdrówka
16 lutego 2012 o 20:06 ·Ja też, już jakiś czas temu ;)
22 lutego 2012 o 01:21 ·Dzieńdobrywieczór. Ja tylko chciałam powiedzieć, że obejrzałam przed chwilą info o tym, kto wygrał w konkursie blogowym i jestem zniesmaczona und zawiedziona. Jak zawsze: łzawy banał, banalny banał, głupi banał.
17 lutego 2012 o 01:59 ·Ujmę to tak: widocznie Rude jest za mądre i oryginalne, żeby przebić się w masie miernotek.
Ale ja i tak wolę Rude.
Witaj Tiganza, dzięki za te słowa, chyba są mi teraz potrzebne. Myślałam, że przegrana po mnie spłynie, ale tak nie jest. W międzyczasie przeczytałam gdzieś, że zwyciężczyni w mojej kategorii ujawniła chorobę dopiero podczas udziału w konkursie. Mam nadzieję, że to nieprawda.
17 lutego 2012 o 13:21 ·A Rude jest fajne, zwłaszcza dzisiaj w nocy było milusie, jak zajęło całą moją poduszkę ;) Zorientowałam się i udokumentowałam ok. 4:30 nad ranem.
Dla jasności – choć uważam, że wystarczyło się zagłębić w mojego bloga – (osobiście Wasz przeczytałam i ceniłam szczerze, bez całego konkursowego zamieszania )- że mój blog od początku powstał po to, żeby mi pomóc podnieść się w chorobie. Nie emanowałam w blogu chorobą na każdym kroku. Co więcej ludzie znają mnie jeszcze z bloga o moim synu. Tam właśnie opisywałam moją walkę z chorobą, a na Pani Niteczce opisywałam w większości to co tworzę. Jest mi niezmiernie przykro, bo prawdę powiedziawszy byłam pewna, że Marchewka z Ryśkiem wygra. Trzymałam za Was razem z córką kciuki. Jest mi zwyczajnie przykro … Na drugi raz proszę zadajcie sobie trud i niczym potraktujecie kogoś obcesowo to poznajcie całą historię. Nie piszę anonimowo. Za niczym nie musiałam się kryć. Sprawiliście mi przykrość. Jako jedyni. Ale nadal zostaję z wyrazami szacunku.
A teraz dla pełnej jasności – to mój blog o synu, tam powstał pomysł stworzenia Pani Niteczki. Od 24 listopada 2010 jestem na sterydach. Choć choroba zaczęła sie jeszcze wcześniej bo w czerwcu. Tu macie jeden z wspisów na blogu o moim synu:
http://photos4you.blog.onet.pl/Sterydy,2,ID417522659,DA2010-11-24,n
A w grudniu w 2010 roku podczas wywiadu ze mną przez Onet padło, że stworzyłam i dlaczego Panią Niteczkę.
Taka jest opowieść o mnie.
17 lutego 2012 o 14:19 ·Choć mam wrażenie, że nie powinnam się nawet Wam tłumaczyć, bo w niczym nie zawiniłam. A Wasza postawa sprawiła mi przykrość.
Pozdrawiam
Pani Niteczko, zagłębiłam się w Pani blog. Zadałam pytanie, bo nie mogłam znaleźć na nie odpowiedzi. Nie ukrywałam się za fikcyjnym nickiem, nie pisałam anonimowo.
22 lutego 2012 o 01:25 ·Efekt znamy obie.
Może napiszę kiedyś do Pani już prywatnie, ale sama potrzebuję do tego… sił i zdrowia.
Pozdrawiam
Z okazji dnia kota buziaki dla wszystkich kotów:
17 lutego 2012 o 17:15 ·http://youtu.be/c9ECCSdyWaI
Mx, to Twoje zwierzaki?
22 lutego 2012 o 01:26 ·Prrroszę Cię. Wyróżnienie dla córuchny płemieła? jaja jak berety. Granie na łzawych uczuciach czyjąś chorobą? proszę bardzo, rokrocznie. Od biedy chłopcy z tego bloga podróżniczego przejdą, choć też żadne cudo.
17 lutego 2012 o 17:34 ·Myślę, że po prostu obserwujemy żywy proces spłycania poziomu ludzi do wysokości rabatki – pcha się naprzód dzieci polityków, miernoty, niskolatające ptactwo domowe – no bo po co zachęcać ludzi do czytania rzeczy mądrych i do myślenia? jeszcze pomyślą za dużo i nie dajbuk wykminią jakąś rewolucję.
Tak, jesteś niszą w świetle tych „gwiazd” znanych z tego, że są znane. A dla mnie to zaszczyt obserwować, czytać i komentować takie nisze. Nie zamienię tej swojej dziury kulturalnej na żaden plastikowy świat poop-kultury.
Tiganzo, to jest (był) ciężki dzień… napiszę tylko, że pomagasz mi go przetrwać ;) Za co pięknie dziękuję i całuję.
18 lutego 2012 o 00:09 ·Błahhaha. Niewiarygodne, co te koty wyrabiają. I niewiarygodne, że udaje się to udokumentować (Tobie lub O.). Ja nigdy nie mam pod ręką aparatu i tracę najpiękniejsze chwile z życia ogonów. Potem nikt mi nie wierzy.
17 lutego 2012 o 18:36 ·Czasami myślę, że powinnam nosić swój na szyi, bo często nie udaje mi się uchwycić tego, co najlepsze ;)
22 lutego 2012 o 01:27 ·Bardzo przykro czytac o takich animozjach wsrod blogerow. Niewazne jaka jest sytuacja zdrowotna Pani Niteczki – to jest naprawde dobry blog. Nie wiem co bylo glowna wygrana – czy to byl milion dolarow czy co, bo chyba tylko taka kwota bylaby zrozumiala do za takiego przezywania porazki. Wygrywac i przegrywac trzeba umiec.
19 lutego 2012 o 01:07 ·Dubliniu, świetnie powiedziane – zarówno przegrywać jak i wygrywać trzeba umieć.
22 lutego 2012 o 01:28 ·Dla mnie nagroda nie miała żadnego znaczenia, jeśli o to pytasz.
Ot tylko prawda.
Pozdrawiam
O rany, toż to mój kot:) Jest identyczny i ma duuuuzo róznych umiejętności :) Potrafi pozmywac, zdjąć tapetę itd.:)
25 maja 2012 o 18:32 ·