Zadzwoniłam do A. po Marchewkowej sterylce:
– Słuchaj, jak Bandzior był po zabiegu, to kiedy dałaś mu jedzenie – tego samego dnia?
– Nie, dopiero następnego, zresztą on jakoś nie miał apetytu.– Ja już dałam Marchewce i właśnie zastanawiam się, czy dać jej więcej, bo mi tu żebrze. Ale wtedy chyba może zwymiotować…
– No tak, to jak u dorosłych po narkozie.
– U dorosłych? Chciałaś powiedzieć – u ludzi?
Mamusie pozdrawiają swoje wysterylizowane/wykastrowane dzieci ;)
A mamusia Marcheweczki załącza zdjęcie swojej córeczki w sukieneczce ;)
nawet jej pasuje ;) … ja moje dzieci dostalam juz bezjajeczne…
5 marca 2010 o 18:21 ·Cześć jestem tu nowa:-) Ale ponieważ posiadam w domu konfigurację rudy Rudy i rudo-czarna Figa zdecydowałam się dołączyć do grona Fanów. Odebrała dzisiaj Figę po sterylizacji i lekarz powiedział, żeby dawać jej normalnie jedzenie. Im chętniej je, tym lepiej bo to znaczy że wraca do siebie. I rzeczywiście wszystko zaczyna się układać już nawet pierwsze skoki z szafy się odbyły. Pozdrawiam!
5 marca 2010 o 19:18 ·Kasia&Figa – witamy :) Mój lekarz powiedział, że „odrobinę wieczorem i coś lekkiego”, ale Mała miała straszny apetyt, więc dałam trochę więcej niż odrobinę. Dzisiaj też je tak, że uszy jej się trzęsą. Też myślę, że to dobry znak :) Ale z tymi skokami to ostrożnie – ja pilnuję Marchewki na tyle, na ile jestem w stanie, ale też wskakuje mi na blat w kuchni. Skakanie jest niewskazane dlatego, że może pęknąć szew i wtedy będą kłopoty. Pozdrowienia dla Ciebie, Figi i Rudego :)
5 marca 2010 o 19:54 ·no :)! jaka ładna dziewczynka :)))…
5 marca 2010 o 20:08 ·Ja nie mam kota, nigdy nie miałam i myślałam, ze nie będę miała…i córci ani synka tez nie mam, chociaż może niedługo chciałabym mieć… ale jak czytam co tu tak pięknie wypisujesz to myślę sobie, że prędzej się takiej rudej córci owłosionej doczekam :) Nie trzeba karmić piersią, pieluch nie nosi, od razu w sukieneczki można ubierać.. no i zdjęcia takie piękne wychodzą…ech. Instynkt macierzyński mi się włączył. A może kocierzyński…
5 marca 2010 o 21:24 ·Jaka ona już jest duża!!!:)))
5 marca 2010 o 23:33 ·My też mamy na pamiątkę Lilo w gustownej ręcznikowej sukieneczce:P
Cieszę się, że wszystko dobrze:) Sisi miała kołnierz, Gusię ciachnięto w schronisku, a Nusia nie dostała nic, co nas lekko przeraziło. Obcięłam więc rękaw sweterka, wycięliśmy dzieru na łapki i wsadziliśmy Nusię – mającą wówczas jakiś milion łapek – do tegoż prowizorycznego kaftanika. Ale była na nas zła;)
6 marca 2010 o 07:57 ·@Bujakstudio – nie wierzę w to, co czytam ;) Myślę, że jednak prędzej doczekamy się takiego łysawego oseska :)
@Suuperbaba – wcale nie jest duża… jest drobniutka, może na zdjęciu tak wyszła. Córeczka mamusi ;) Lilo też chyba z tych drobniastych?
@Kociokwik – Marchewka na szczęście nie reaguje źle na kaftanik, tylko pokracznie w nim chodzi, no i miziasta bardziej jest… :)
6 marca 2010 o 16:26 ·Nie no kiecę ma bardzo…twarzową ;) Taka wiosenna karota z natką ;)
6 marca 2010 o 17:58 ·Tu z powrotem My. Figa nie ma żadnego kaftanika – co to u licha jest? Skakać już przestała – widocznie jej się rozsądek włączył. Ale… odmówiła spożywania jedzenia z puszki i Ojciec Rodziny lata po wątróbkę…
6 marca 2010 o 20:31 ·Inne widoczne zmiany to spanie z nami w łóżku przez CAŁĄ noc… Mruki i pieszczoty:-) Pozdrowienia dla Ryśka i Marchewki:-)
P.S. Ja nigdy nie chciałam mieć kota – głupota młodości:-)
@Kasia&Figa – Może u Was moda bezkaftanikowa? ;) Marchewka dzisiaj w nocy sama go sobie zdjęła, nie wiem jak, bo nie był rozsupłany, musiała wyślizgnąć się… :) Ale założyłam jej z powrotem, bo lizała sobie rankę. Widocznie kotki po sterylizacji stają się jakby bardziej kobiece i potrzebują adoracji ;) Dziękujemy i też pozdrawiamy. PS. Dobrze, że z tego niechcenia wyrosłaś ;)
@K. – ach, dziękujemy! To samo mogłabym powiedzieć o Waszych fotografiach :)
7 marca 2010 o 22:18 ·zdjęcia są rewelacyjne, wręcz magiczne, przyciągają uwagę. Jak się zobaczy to pamięta na długo
7 marca 2010 o 13:19 ·też ma małą miziastą i zastanawiam się kiedy ja do sterylizacji zaprowadzić. ma juz ok. 6 miesięcy. spotkałam sie z przekonaniem, że kotki nieródki (co to jeszcze nie rodziła) lepiej nie sterylizowac, bo może mieć jakies problemy zdrowotne itepe.
prawda Ci to, czy zabobon? ;)
pozdrawiam
8 marca 2010 o 11:50 ·nie jestem wetem, ale z mojej wiedzy wynika, że to mit. Poszukaj informacji na ten temat, na pewno gdzieś czytałam, że to zupełnie wyssane z palca. Są dwie szkoły podobno – sterylka przed pierwszą rujką, tylko wtedy jest ryzyko, że kotka będzie miała problemy z trzymaniem moczu. Ale to podobno bardzo maleńkie ryzyko, zdarza się niezmiernie rzadko. Druga szkoła jest taka, że sterylizuje się po pierwszej rujce – wtedy w ogóle nie ma takiego ryzyka, ale z kolei rośnie prawdopodobieństwo tych chorób, przed którymi chroni sterylka. Ja miałam zamiar wysterylizować Marchewkę przed pierwszą rujką, ale nie zdążyłam, zupełnie mnie nią zaskoczyła. Co do wieku, to lepiej zapytaj weta, ale z tego co słyszałam, dobry wet (naprawdę dobry), to i z młodą kotką sobie poradzi, zresztą ona już jest chyba w odpowiednim wieku http://www.vetopedia.pl/odpowiedz8313-1-Pierwsza_ruja_a_sterylizacja.html.
8 marca 2010 o 12:03 ·pozdrawiam i trzymam kciuki za sterylkę Miziastej :)
Nasz wymiotował po kastracji i pościł cały następny dzień. Było mi żal patrzeć, bo miałczał z bólu przy każdej próbie siadania… teraz tylko od czasu do czasu gwałci jakąś pidżamę. Ma słabość do różowych spodenek :)
8 marca 2010 o 21:23 ·W takim razie Marchewka naprawdę dobrze zniosła zabieg. Albo miałyśmy dobrego chirurga. Kiedyś miałam kota Bambosza, który też mimo kastracji miał podobne zapędy – chociaż preferencji kolorystycznych nie zauważyłam ;) lubił różne zabawki, misie… a że byłam wtedy mała to miał ich pod dostatkiem ;)
8 marca 2010 o 23:38 ·Hej, moje dwie „dziewczynki” wlasnie przechoza rekonwalescencje po sterylce – obie mialy jednego dnia. Komicznie wygladaja w tych kaftanikach i kolnierzach – ale po kilku dniach juz nauczyly sie z tym chodzic. Pierwsza doba byla ciezka, kotki albo probowaly zdzierac z siebie „ciuszki” albo skakac tak jak nie powinny. Na drugi dzien o swcie zaczely sie domagac jedzenia i ochoczo wcinaly sucha karme, juz dla kastratow. Pierwsze wizyty w kuwecie byly jakies 1,5 doby od zabiegu – kotki niewiele pily, ale byly dobrze nawodnione po kroplowkach przy zabiegu. Zatem nie ma sie czego bac, a sterylke zrobic warto, bo to zabieg co prawda inwazyjny, ale jednak rutynowy. Za to przedluza zycie kota, no i pamietac trzeba ze ruja to czas meczarni dla kotki, tudziez obnizonej odpornosci :(
5 maja 2010 o 10:03 ·Mói kocur po kastracji odrazu po powrocie do domu popęzł (jeszcze był trochę otumaniony) do miski. Niestety tak go to wszystko zmęczyło ze zasnął z pyszczkiem w misce.
29 czerwca 2016 o 19:20 ·