Moim uszom nigdy nie umknie stukot kroków, zmierzających w stronę kuchni.
Zawsze usłyszę dźwięk otwieranej lodówki. Tak jak i odgłos wyjeżdżającej „kociej” szuflady.
Szelest torby z karmą, wspólna melodia puszki i otwieracza – wyrwą mnie z najgłębszego snu.
Słyszę, więc jestem.
Kotezjusz
Ale piękne wibyrsy :) :)
20 czerwca 2011 o 12:47 ·Jednym słowem tak jak u mnie :)
20 czerwca 2011 o 15:29 ·Rozczuliło mnie tojedno uszko „bardziej” :)
20 czerwca 2011 o 16:54 ·cala prawda o mojej dwojce siersci :)
21 czerwca 2011 o 00:19 ·No i nie zapominajmy o Kociej naczelnej zasadzie Nr 1, która brzmi:
21 czerwca 2011 o 19:24 ·„Jeśli nie wolno, a bardzo się chce, to MOŻNA.”
;)
„wspólna melodia puszki i otwieracza” – Podoba mi się ta poezja! :))
23 czerwca 2011 o 15:42 ·Świetne zdjęcie:-)
I myśl Kotezjusza:-)
Byłyśmy na Futrografii – piekne koty i podenco
25 czerwca 2011 o 13:57 ·Myśl niczego sobie :))… Wspólna wszystkim kotezjuszom :D.
30 czerwca 2011 o 12:16 ·Moja kotka z kolei wariowal na dzwiek ostrzenia noza – z drugiego konca mieszkania startowala do kuchni jak kocia osiersciona torpeda :-P
5 lipca 2011 o 22:20 ·Piękne zdjęcie:)
28 sierpnia 2011 o 14:38 ·Aż miło do niego wrócić raz jeszcze….
28 sierpnia 2011 o 14:39 ·