Choć kopiec ma budowę stożkową, a tutaj mamy do czynienia z dołkiem, to wciąż wydaje mi się, że mamy w domu kreta.
Nie mam nic przeciwko tym stworzeniom, ale wydaje mi się, że niewielki balkon z jedną wolną doniczką do dyspozycji, to niewystarczające warunki do życia dla tych podziemnych kopaczy. Tym bardziej po tym jak przeczytałam na Wiki, że krety potrafią budować tunele długie na 1 kilometr. Co więcej, mają podobno w tych swoich podziemnych korytarzach taką żywą spiżarkę na zimę. Przechowują w niej unieruchomione, ale wciąż żywe (!) dżdżownice. Setki dżdżownic, którym w jakiś umiejętny sposób podcinają zwoje nerwowe. Brrr. Wiedzieliście o tym? No ale ja właściwie nie o tym chciałam.
Nasz osobisty kret uskuteczniał swoje prace budowlane przez kilka dni. Raz za dnia, innym razem po zmroku. Nie maskował się z tym szczególnie, przyłapany na gorącym uczynku, zwykle z zawziętością kopał dalej. Dał się nawet sfotografować tuż po pracy.
Wczoraj wieczorem posadziłam na kopcu kreta bazylię i kocią trawę. Wygląda na to, że kret się wyprowadził, za to znowu pojawiły się u nas w domu dwie krowy.
No cóż, moje krety, a w zasadzie jeden – bardzo pokrewnego umaszczenia, nie przejmuje się roślinnością doniczkową i kopie dalej. Następnie przedstawiciel owej rasy rudo-kopaczy zgrabnie rozprzestrzenia wydobytą ziemię gdzie popadnie – szczególnie upodobał sobie sypialnie i łózka. Swoich występków nie ukrywa – wręcz przeciwnie! Dumnie paraduje po mieszkaniu z ziemią w nosie, na nosie i na futrzastych łapkach.
25 lipca 2012 o 12:17 ·Przynajmniej wiesz, że masz kreta praworęcznego, … ups, raczej prawołapnego :)
25 lipca 2012 o 16:23 ·Mój kret poddał się po wysypaniu doniczek białym żwirkiem.
Moja koleżanka obłożyła wszystkie rośliny w donicach otoczakami. W otoczakach kiepsko się kopie… True story!
A jeśli chodzi o balkon, to cieszę się strasznie, że skończył się sezon na dziabągi majowe. Moje Dziady znosiły robale do domu i grały nimi w hokeja… Fu!
25 lipca 2012 o 19:45 ·Brudna łapa jeszcze o niczym nie świadczy. Oczy wyraźnie mówią, że to nie ona.
Moja poprzednie kota uważała, że jak w doniczce nic nie rośnie, to znaczy, że jest to kuweta.
25 lipca 2012 o 22:00 ·delikwent przyłapany na gorącym uczynku ;-) a właściwie przyłapana ;-)
26 lipca 2012 o 11:06 ·autocytat z pewnego forum :)
Nie miała baba kłopotA
26 lipca 2012 o 12:27 ·wzięła ryżego kota!
i w pakiecie dostała:
– konia, a nawet tabun galopujących w najbardziej niespodziewanych porach z tupotem nie białych mew bynajmniej
– królika, który wyżera wszystko, co zielone łącznie ze szpinakiem wybieranym łapą z talerza
– kreta ryjącego w każdej ziemi i usypującego z niej kopce poza miejscem,gdzie ona powinna być
– wiewiórkę aka ryżą małpę, która pół życia spędza w koronie jabłonki, a z pozostałej polowy połowę jęczy pod zamkniętym balkonem, bo na drzewie może być tylko pod dozorem, żeby nie zbiegł w niewiadomym kierunku
– wyjca wydającego z siebie dzikie okrzyki bojowe rozdartego prześcieradła w najmniej spodziewanych momentach
– szczeniaka w okresie ząbkowania, który na widok każdej gołej stopy (a szczególnie takiej wystającej spod kołdry) wbija się w niż wszystkimi ostrymi częściami ciała, a ma ich dużo!
– labradora, który aportuje z pasją większą niż każdy znany mi labrador wszystko, co nadaje się do aportowania, a szczególnie makaron, albowiem
– italiano vero – cały dom jest zasłany ukradzionym skąd się da, a głównie z garnka makaronem w różnej postaci od od canelloni po farfalle, z których jedynie niewielka część jest zjadana, a reszta służy do zabawy, podczas gdy zabawki leżą odłogiem
– seksistowskiego macho dominującego nad biednym grubym Pingwinem w każdy możliwy sposób
– absolutnego słodziaka z niewinną minką, który w chwilach (nielicznych!), kiedy nie robi tego wszystkiego, co powyżej jest tak słodki, że można go zjeść
Minkę ma wypisz-wymaluj przyłapanego na gorącym uczynku ;))
27 lipca 2012 o 11:17 ·