Nie chcę byś sadystką, ale jeśli uznacie, że te zdjęcia teraz, kiedy mamy jednocześnie wiosnę i śnieg za oknem, są nie na miejscu, to musicie przyznać, że jestem też masochistką.
Dlaczego? Bo to, co za chwilę pokażę, jest już dawno za mną. Cofnę się do grudnia, kiedy skórę przyjemnie muskało mi słońce i słona woda. Do ostatnich wakacji, bo zgodnie z obietnicą miałam przedstawić je jeszcze z innej, nie Rudych, a mojej perspektywy.
Rysiek i Marchewka zostały na miejscu i „pracowały” za nas (o czym już wiecie z tej relacji), podczas gdy my odpoczywaliśmy z dala od domu, na malowniczej Teneryfie. To nie znaczy, że jakichś kotów nie było ze mną…
Koty (choć według niektórych lisy) na torebce to tylko początek. Nie mogłam zabrać na wakacje Ryśka i Marchewki, zabrałam więc ich klony. Rzadko kiedy rozstawaliśmy się z nimi, włóczkoty jeździły z nami po wyspie, odwiedzając jej najdalsze zakamarki, plażując i zaglądając nam do talerzy.
Jednak oprócz włóczkowych Ryśka i Marchewki, na miejscu towarzyszyło nam wiele kotów z krwi i kości. Koty można tam spotkać prawie wszędzie, a najchętniej urzędują przy przy stołach i śmietnikach restauracyjnych. Wielokrotnie widzieliśmy koty, które odważnie sięgały do talerzy gości albo czekały na posiłek, który serwowali im pracownicy restauracji. Raczej nie odchodziły z kwitkiem. Choć nie wyglądały na głodne, to dla mnie widok bezdomnych kotów zawsze będzie przykrym widokiem. Pocieszające jest to, że koty na Teneryfie nie mogą narzekać na klimat. Niskie temperatury im nie grożą.
Poniżej kilka zdjęć z „kociego parkingu”. Dla mnie połączenie samochodu i kota nigdy nie jest dobrym połączeniem, ale w tym miejscu było coś niezwykłego… W cieniu większości samochodów na tym parkingu odpoczywał jakiś kot. Widok niecodzienny i niepokojący, chociaż poobserwowaliśmy te koty przez chwilę i mogliśmy zauważyć, że są bardzo czujne i ostrożne. Myślę, że dobrze wiedziały, co i gdzie robią.
Kilka razy jedliśmy w tej niedużej, rodzinnej knajpie, a ten uroczy kocur był chyba jej stałym bywalcem. Nie kupował gości, kupił widocznie już wcześniej właściciela lokalu, który podrzucał mu kąski.
A ten pan poniżej chyba z niejednego pieca chleb już jadł i ma za sobą niejedną bójkę.
Już pierwszego dnia wakacji tęskniłam za Ryśkiem i Marchewką, ale i tak chciałabym tam wrócić… Czasami zastanawiam się, czy nie mogłabym po prostu zabrać ich ze sobą. Jeśli ktoś z Was podróżuje z kotami samolotem, chętnie usłyszę wszystkie za i przeciw. Bo chyba Rudym też spodobałoby się na wyspie?
Gdybyście mieli ochotę zobaczyć koty i inne zwierzęta, które sfotografował O. podczas naszych poprzednich wakacji na Teneryfie, zajrzyjcie TUTAJ.
Zdjęcia: Maciek Stefański / chwilamoment.com / futrografia.pl
piękne zdjęcia i piękne wspomnienia! Moje koleżanka zabrała swoją kicię ze sobą do Barcelony :) na stałę :) trzeba było przejść przez trochę formalności, jednak opłaciło się :) są obie szczęśliwe w cieplejszych klimatach! pozdrawiam :)
6 kwietnia 2013 o 21:49 ·ahh ,ale kusisz tymi zdjęciami :D
6 kwietnia 2013 o 21:50 ·Magda,
6 kwietnia 2013 o 21:55 ·koty moga podrozowaz samolotami. Kiedys szukalam o tym informacji i nawet na stronie Lotu byla o tym wzmianka. Jesli zwierze miescie sie w transporterku i rownoczesnie transporterek miesci sie na Twoich kolanach to kot moze byc w kabinie. Zaznaczam, ze czytalam to ponad dwa lata temu i moglo sie cos zmienic od tego czasu. Warto sprawdzic jeszcze raz.
Piekne zdjecia.
Tak! Zdecydowanie jesteś sadystką i masochistką ;)P Ale torbę masz boską.
6 kwietnia 2013 o 21:58 ·Piękna szylkretka, aż szkoda, że bezdomną.
Ubawiłam się widząc włóczkoty na tle „ludzkich” sylwetek.
śliczne, śliczne wszystko! :)
6 kwietnia 2013 o 22:16 ·Cudowna relacja, przy każdym kolejnym zdjęciu klonów Ryśka i Marchewki śmiałam się coraz głośniej na głos :)) Jesteście niesamowici :))
A co do zdjęć… jestem pod wrażeniem, jak zawsze. Chłopak właśnie zaglądał mi przez ramię i kazał przekazać Twojemu O., że jest the best. Pozdrawiamy!
6 kwietnia 2013 o 22:21 ·zdjecia przepiekne,zreszta jak zawsze…zazdraszczam wycieczki:P
6 kwietnia 2013 o 22:26 ·zdjęcia kapitalne; niesamowite w każdym calu
6 kwietnia 2013 o 22:38 ·rude maskotki ukryte w kadrach to już ‚legenda’!:-)
Dziękuję w imieniu O. :) I bardzo miło mi, że do nas zaglądasz, Twoje zdjecia są przepiękne! Tyle na nich emocji, prawdziwych emocji… zachwycam się! I często wzruszam… Pozdrawiam ciepło!
7 kwietnia 2013 o 10:53 ·jak tu nie zaglądać na rudomi, kiedy tyle tu fajnego się dzieje
cudnie się czyta; zwłaszcza te zabawne dialogi z O.
—
(no i dziękiii za miłe słowa:-)
7 kwietnia 2013 o 18:27 ·Awatary Rycha i mojej ulubionej Karotuni Marcheweczki miały niesamowity wyraj na Teneryfie :) Pozazdrościć ;)
7 kwietnia 2013 o 05:20 ·Zdjęcia cudne.
Rewelacja! Piękne zdjęcia, a włóczkowe rude – ach!
7 kwietnia 2013 o 08:03 ·Ja ostatnio leciałam z pania, ktróra wiozła kota na kolanach. Na czas startu i ladowania go trzymała w materiałowym transporterku. Natomist potem go wyjela i kot siedzial u niej na kolanach, miał szelki i smycz na wypadek, gdyby chciał porozglądać się po samolocie. Panie z LOTu były przemiłe i dopytywały się o kota :)
7 kwietnia 2013 o 09:11 ·Właścicielka kota siedziała na ostatnim miejscu, więc nikomu nie przeszkadzała.
Po raz kolejny zdjęcia zachwycają, plenery z Włóczkotkami równie wspaniałe :) Tubylkoty piękne, rudy właściciel restauracji jest the best :)))
7 kwietnia 2013 o 09:25 ·Piękne zdjęcia. Piękne wspomnienia ;) Koty na Teneryfie niby bezdomne, ale jak mają taki klimat i dostają jedzenie to jest im dobrze. Koty na wolności są szczęśliwe, tylko pewnie rozmnażają się w zastraszającym tempie co nie jest dobre. Całego świata się niestety nie da naprawić, dlatego trzeba się zająć bezdomnymi kotami w Polsce. Serdecznie pozdrawiam Marchewkę i Ryszarda ;)
7 kwietnia 2013 o 13:56 ·Niesamowite te zdjęcia!!! Ciekawe co myśleli sobie ludzie widząc jak cudnie układasz rude wełniane koty na leżakach, w łódce itd. :):):)
7 kwietnia 2013 o 16:25 ·Iwona, nie chcę nawet o tym myśleć ;D
7 kwietnia 2013 o 16:27 ·pierwszy kot z kociego parkingu to chyba jakieś alter ego mojej Kazi ;D
7 kwietnia 2013 o 22:04 ·/Agata
Madziu, widzę, że nie tylko ja mam „kociego hopla” na urlopie. Moje zdjęcia są bardzo podobne, w tym orku mój wcześniej wymieniony „hopel” osiągnął apogeum, zdjęć egipskich i rosyjskich kotów pewnie blisko lub ponad setkę… dobrze wiedzieć, że nie jestem sama! Poza tym zauważyłam, że zaglądam na Twojego bloga gdy mam nie fajny dzień i od razu poprawia mi nastrój, za co bardzo całej Waszej ekipie dziękuję. Pozdrawiam ciepło i wiosennie znad morza!
9 kwietnia 2013 o 14:30 ·Przedostatnie zdjęcie jest najlepsze, wszystkie koty na Teneryfie maja tak pociągłą twarz?
11 kwietnia 2013 o 16:52 ·Zdradźcie sekret ;) jakim aparatem cykacie ;)
12 kwietnia 2013 o 12:49 ·aha, ja też jestem ciekawy jakim to aparatem :) …i jakim obiektywem :)
12 lipca 2013 o 10:10 ·Chyba muszę utworzyć FAQ na blogu i tam kierować, bo to często powtarzające się pytanie ;) Póki co zachęcam do poszperania na blogu, na pewno gdzieś pada odpowiedź na to pytanie :) (na pewno padła też ostatnio na naszym FB: http://www.facebook.com/rudomi)
16 lipca 2013 o 14:00 ·ha, ha, ale się uśmiałam jak włóczkowi rysiek i marchweka pozują na zdjęciach. Widać , że teneryfa im służy.
12 kwietnia 2013 o 15:30 ·