Od jakiegoś czasu Marchewka jest przesadną estetką. Bardzo dokładnie depiluje sobie okolice bikini wylizuje sobie podbrzusze i wewnętrzną stronę ud. W efekcie jest tam wyłysiała, ma tylko drobniutkie, odrastające włosy. Ale nie, nie jest to kwestia mody ani urody.
Jak tylko zauważyłam wyłysiały brzuch, zaczęłam szukać informacji w internecie. Udaliśmy się też czym prędzej z nią do wetki. Zarówno ja, po wizycie u dr Google, jak i nasza wetka, po wywiadzie i oględzinach Marchewki, uznałyśmy, że najprawdopodobniej ma to podłoże psychiczne. Jednak nie stawia się takiej diagnozy bez wcześniejszych badań wykluczających inne problemy zdrowotne u kota. Dotychczas wykonane badania nie wykazały niczego niepokojącego, ale wciąż nie mamy jeszcze kompletu. Tak czy inaczej jestem prawie pewna, że źródłem problemu jest konflikt na linii Rysiek – Marchewka. Wetka doradziła kontakt z zoopsychologiem, a jako ostateczność – leczenie farmakologiczne.
Chwilę później umawiałam się już z zoopsychologiem, którego doradziła nam też nasza wetka. To spotkanie było dla mnie czymś niezwykłym. Zupełnie nie spodziewałam się, że to również my – ja i O. – możemy być elementami całej układanki. To, że nasze zachowanie, które w zamierzeniu ma być jak najbardziej odpowiadające potrzebom kotów, przyczynia się do ich problemów, zaskoczyło mnie i było niczym kubeł zimnej wody.
Już wcześniej słyszałam, że problemy zwierząt są bardzo często (zawsze?) problemami ludzi lub z ludźmi związanymi. Myślałam wtedy, że nas to nie dotyczy. Kochamy Rude tak jak rodzice kochają swoje dzieci, staramy się im zapewnić wszystko, czego potrzebują, a do samego życia z kotem podchodzimy odpowiedzialnie. Skąd więc to zaskoczenie? Okazało się, że koty są bardzo czułymi odbiorcami komunikatów, które wysyła człowiek. Nie tylko tych werbalnych, a może wręcz w dużo mniejszym stopniu docierają do nich słowa. Ważny jest ton, ważna jest mowa ciała, spojrzenia, przekaz emocjonalny.
Nie chciałabym Wam opowiadać w szczegółach o przebiegu spotkania, dlatego że każda taka terapia niczym nie różni się od tej ludzkiej u psychologa czy psychoterapeuty. Nie ma dwóch identycznych przypadków i każdy powinien konsultować się ze specjalistą indywidualnie.
Chciałabym jednak podzielić się z Wami tymi poradami, które są uniwersalne i mogą być wartościowe dla każdego opiekuna kota lub kotów.
Zasoby
Powinniśmy zapewnić swoim kotom dobry dostęp do zasobów. Czym są zasoby w tej sytuacji i co to dokładnie oznacza? Zasobami są miski z jedzeniem, z wodą, kuwety, legowiska, miejsca do wypoczynku i do zabawy, a także te służące schronieniu się. Im więcej kotów w domu, tym więcej tych zasobów powinno być. Dwie miski z karmą i jedna wspólna z wodą przy dwóch kotach to za mało. Miski z pożywieniem i wodopoje powinny być rozstawione w różnych miejscach w mieszkaniu, tak by każdy z kotów wybrał dla siebie to, w którym będzie czuł się bezpiecznie. Jeśli Marchewka boi się jeść przy Ryśku, powinna mieć dostęp do pokarmu tam, gdzie on ten dostęp będzie miał utrudniony.
Podczas spotkania z zoopsychologiem okazało się także, że Marchewka ukrywa się przed Ryśkiem, znajdując sobie różne kryjówki umiejscowione wyżej. Zajmuje najwyższe legowisko tuby, wchodzi na półkę nad kaloryferem, śpi na krzesłach. Rysiek z kolei od wysokości woli schowki – korzysta z kociej budki, z niskiej, ale ograniczonej jednym wejściem półki w tubie, stale też próbuje dostać się do środka szafy. Oczywiście nie ma reguły, na przykład teraz, kiedy piszę o tym na blogu, Marchewka śpi w koszyku na podłodze, a Rysiek powyżej, na kanapie. Jednak na pewno można zauważyć pewne prawidłowości. Właśnie dlatego w naszym domu znalazły się kocie półki. Mają one stworzyć lepsze warunki dla Marchewki, która może teraz wchodzić wyżej, by unikać spotkań z Ryśkiem. Nie jest to wszystko jednak takie proste. Zaraz po instalacji, pierwszy na półki wszedł Rysiek, najwyraźniej jemu też się spodobała ta nowa przestrzeń dla kotów. Projekt pod tytułem „kocie półki” nie jest jeszcze skończony, musimy zbudować drugą drogę wejścia i zejścia, żeby koty nie musiały się na nich spotykać, a mogły korzystać z półek jednocześnie, bez bliższego kontaktu.
Konsekwencja
Koty potrzebują konsekwentnych opiekunów. Jeśli w domu jest kilku domowników i każdy ma inne podejście do obecności kotów w domu, na co innego im pozwala, wprowadza różne reguły gry, kot jest zdezorientowany. Jeśli ja – na przykład – pozwalam kotom wchodzić na stół lub blat w kuchni, a O. nie, to w świecie idealnym powinniśmy dojść do porozumienia między sobą i ustalić wspólnie zasady, które będą obowiązywać w naszym domu. W już nie takim idealnym świecie koty powinny wiedzieć, że przy mnie mogą być na stole/blacie, a przy O. nie. I tego powinniśmy się trzymać, zamiast zmieniać reguły w trakcie gry. Jeśli podczas mojej obecności w kuchni koty wejdą na blat, to nie powinnam ich z niego przeganiać. Natomiast jeśli w kuchni będzie O. i koty nie będą wchodziły na blat, to ja nie powinnam ich tam zapraszać. Nam wciąż jeszcze brakuje konsekwencji, ale przynajmniej wiemy już, gdzie popełniamy błąd i dlaczego powinniśmy unikać takich sytuacji.
To samo tyczy się otwartych/zamkniętych drzwi. Jak większość z Was wie, koty nie śpią z nami w sypialni. Poza bardzo rzadkimi wyjątkami, na przykład wtedy, kiedy O. nie ma w domu i ja je tam wpuszczę. Albo wtedy, gdy właśnie ze względu na koty, pójdę spać z nimi w drugim pokoju. Tutaj też nie należy wysyłać dwuznacznych sygnałów. Jeśli drzwi do sypialni zamykają się, to nie powinniśmy zwracać uwagi na koty, które miauczą za drzwiami lub drapią je po drugiej stronie. Ja mam z tym problem, bo kiedy za drzwiami zaczyna się koci lament, to ja w sypialni zaczynam swój… To są te bardzo trudne sytuacje, gdy członkowie rodziny nie mogą się porozumieć i zaakceptować takiego rozwiązania, które będzie wspólnym kompromisem. U nas jest to podyktowane nie tyle czyimiś upodobaniami, co kwestiami zdrowotnymi. Ale przecież koty o tym nie wiedzą… Dlatego tak ważne jest trzymanie się tego, co uda się wspólnie wypracować.
Opanowanie
Marchewka jest bardzo wrażliwa na dźwięki. Potrafi spać na moich kolanach i za chwilę zerwać się od najdrobniejszego hałasu. Naszym zadaniem jest przyzwyczajanie jej do tych dźwięków, tak by wiedziała, że hałas nie jest niczym niepokojącym i nie powinna się go obawiać. Celowe powodowanie hałasu, na przykład pozornie przypadkowe upuszczenie długopisu na podłogę lub włączenie radia, bez kierowania wzroku na Marchewkę i obserwowania jej reakcji. Hałas jest częścią życia, codziennością i taki też powinien być dla niej. Jeśli zdarzy nam się z jakiegoś powodu być głośniej, spowodować hałas, należy zachowywać się tak, jakby nic się nie wydarzyło.
To tyczy się w ogóle reakcji człowieka na kota i odwrotnie. Jeśli martwimy się o naszego kota, to powinniśmy starać się to ukryć – nie dać tego po sobie poznać po zdenerwowanym tonie głosu, po emocjach, bo kot je przyjmie od nas co najmniej podwójnie. Nasz stres udziela się kotu. Zamiast przemawiać do niego histerycznym głosem, powinniśmy starać się zachować spokój i brzmieć tak, by on nie czuł się mniej pewnie z naszego powodu. Jest to bardzo ważne podczas wizyty u weterynarza. Niestety zaliczam się do tych osób, które mają problem z ukrywaniem emocji, zwłaszcza niepokoju i troski o najbliższych. Nie potrafię być spokojna nawet podczas pobierania kotu krwi. Tym bardziej, że Marchewka wpada wtedy w popłoch, wyrywa się i bardzo głośno krzyczy. Nauczona doświadczeniem, zwykle po prostu wychodzę z gabinetu i zostawiam ją w rękach O. i wetki (często też pomocników weta, bo Marchewka jest bardzo trudną pacjentką). Moje emocje wychodzą z gabinetu razem ze mną i nie udzielają się Marchewce. Jednak bardzo chciałabym nad sobą popracować, bo to rozwiązanie, które jest teraz, nie odpowiada mi. To moja słabość, którą chciałabym zwalczyć.
Kłótnie rodzinne? Tych po prostu najlepiej unikać, a jeśli już dochodzi do poważniejszej wymiany zdań, to najlepiej nie w obecności dzieci… to znaczy kotów.
Rytuały
Koty lubią rytuały i większość z nich nie lubi zmian. Na pewno wie o tym każdy opiekun kota niewychodzącego. Wyjście do weterynarza, przeprowadzka, wyjazd z kotem, obcy ludzie i zwierzęta. To wszystko jest dla wielu kotów (a na pewno dla moich) wielkim i trudnym wydarzeniem, bo najlepiej i najbezpieczniej czują się w znanych im kątach oraz wśród znajomych ludzi (i innych stworzeń). Powinniśmy o tym pamiętać wprowadzając do domu nowego zwierzaka lub innego domownika czy w jakikolwiek inny sposób zmieniając otoczenie kota. Każda taka sytuacja wymaga pewnych zabiegów, które pozwolą kotu przystosować się do zmiany i ją oswoić. Oczywiście nie dotyczy to każdego kota, wiele zależy od wcześniejszego przyzwyczajenia kota do nowych czynników i bodźców, a także indywidualnych predyspozycji, ale na pewno warto mieć to na uwadze, planując zmiany.
Zabawa, zabawa i jeszcze raz zabawa
Zabawa jest odpowiedzią na wiele problemów. Im więcej jej zapewnimy kotom, tym bardziej je zmęczymy, z całym dobrodziejstwem tego zabiegu. Koty będą miały mniej energii na to, by psocić w domu (jeśli to komuś przeszkadza) czy wchodzić w konflikty z innymi kocimi współlokatorami. Poza tym wspólna zabawa to czas, który poświęcamy kotu. Kot jest wnikliwym obserwatorem i na pewno poczuje się dzięki temu zauważony. Nie wspominam już o zdrowiu fizycznym, bo nasze kanapowce w zatroskanych rękach obrastają nie tylko w piórka…
Pewnie podobnie jak ja, ciągle zadajecie sobie pytanie – kiedy znaleźć czas na wspólną zabawę? Sama borykam się z tym problemem, ale może sztuką jest znalezienie takiej zabawy, która zapewni rozrywkę obu stronom? Sprawi przyjemność zarówno kotu, jak i opiekunowi, zrelaksuje i pozytywnie zmęczy nas i kota? Ostatnio znalazłam taką zabawę – odbijam piłeczkę od ściany, Rude próbują na nią polować, a ja ćwiczę swoje ręce i celność, bo obieram sobie jakiś punkt na ścianie, w który chcę trafić. Po pierwszym razie miałam zakwasy ;) Myślę, że tutaj ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia.
Potrzeby kota, a nie moje czyli… granice
Koty same wyznaczają granice. Jedne godzą się na głaskanie ich po brzuchu, inne absolutnie nie. Brzuch to strefa, którą odsłaniają tylko te koty, które czują się bezpiecznie i w pełni ufają człowiekowi. Rysiek nie ma nic przeciwko takim pieszczotom, często leży do góry kołami, z brzuchem na wierzchu i pozwala nam na drapanie i masowanie go w tym miejscu. Zupełnie inaczej wygląda to u Marchewki, która rzadko odsłania brzuch, a nawet jeśli tak się stanie, to nie chce być tam dotykana. Nie można na siłę próbować udowodnić kotu, że nie zrobimy mu krzywdy i głaskać go po brzuchu, bo mamy na to ochotę. Powinniśmy uszanować jego granice. To samo tyczy się brania kotów na ręce. Zasada jest jedna – to nie my mamy wybierać ten moment, to kot powinien decydować o tym, kiedy będzie bliżej nas. Od razu przyznaję, że nie jestem ideałem, bo sama mam z tym trudność. Kiedy wracam do domu po całym dniu nieobecności, mam ogromną ochotę przytulić koty i czasami robię to wbrew ich woli. A raczej wbrew woli Marchewki, bo Rysiek zwykle godzi się na czułości. Natomiast Marchewka nie lubi być brana na ręce, w żaden sposób, a już na pewno nie do góry brzuchem, to prawie jak zbrodnia… Staram się to respektować i cieszyć się tymi krótkimi chwilami, które sama wybiera, wskakując na moje kolana.
To tylko garść porad, bo jak pewnie sami wiecie, koty mają bardzo złożoną psychikę i ich obsługa zdecydowanie należy do skomplikowanych. Jednak każdy, kto chce być dobrym opiekunem dla swojego kota, powinien jak najlepiej poznać jego potrzeby i spróbować dowiedzieć się, co zrobić, by potrafić na nie odpowiedzieć.
Dodam, że my po spotkaniu z zoopsychologiem czuliśmy się jak po bardzo ważnej lekcji, wyposażeni w nową wiedzę, gdzie tylko od nas samych zależy, co z nią zrobimy.
Na koniec chciałabym Wam pokazać efekt naszej pracy nad „zasobami”. Oto początek kociej przestrzeni w postaci nowych półek dla kotów.
Zachęcam Was do naśladowania i stworzenia takiej przestrzeni dla kotów w swoich domach. Gwarantuję dużo radości i satysfakcji po zamontowaniu półek :)
Świetny wpis, można się wieeele dowiedzieć!
Uwielbiam panią czytać Pani Magdo! :)
Montując półki na białej ścianie, stworzyliście świetne tło do zdjęć.
18 marca 2014 o 16:46 ·Cudowne rude futra!
Monisssek, dziękuję bardzo za miłe słowa :) A jak teraz Twoja przeglądarka radzi sobie z (już nie takim nowym) wyglądem bloga? Wszystko wyświetla się poprawnie? Pozdrawiam!
18 marca 2014 o 17:07 ·Proszę bardzo. :)
18 marca 2014 o 21:02 ·Nowa aktualizacja i po sprawie! Uff!
Przyznam szczerze, że nowy wygląd bloga mnie zachwycił, wszystko uporządkowane, wspaniała skromna kolorystyka i pomarańczowo-rude dodatki, coś co lubię :)
Monisssek, nawet nie wiesz jak przyjemnie czyta się takie komentarze! Dziękuję :)
20 marca 2014 o 15:01 ·Świetny tekst! Sama jestem posiadaczką dwóch kotów: Edka (około 5 lat) i Franka (około 6 miesięcy). U nas jest ogromny problem z wchodzeniem na szafki i blaty. Od samego początku ustaliliśmy z Panem U, że kot na szafki, blaty i stoły nie ma prawa wstępu. Dopóki mieliśmy tylko Edka, problemu w zasadzie nie było. Kot to przyjął z sobie wrodzonym stoickim spokojem, dostosował się do tej reguły. Od kiedy w domu pojawił się Franek, który jest niewyuczalną bestią i na wszelkie zakazy i nakazy ma wyj…ne, Edek przestał być tak pokorny. Znów zaczyna urządzać sobie wędrówki po szafkach. Jeszcze nie wiem co z tym fantem zrobić, ale tak tego nie zostawię ;)
18 marca 2014 o 18:54 ·Piłeczka sprawdziłaby się tylko w przypadku Franka – Edek jest na to zbyt leniwy niestety.
Natomiast u nas to Franek jest tym od kiziania po brzuszku i spania kołami do góry. Chociażby króciutkie mizianie Edka po brzuchu (a nawet w okolicach udek) zazwyczaj kończy się głębokimi ranami drapanymi i dotkliwym pokąsaniem.
No, ale Edek trafił do nas jako kot z bogatą przeszłością. Na dodatek jest kotem neurotykiem, który niestety (a może stety) resztę swoich dni spędzi w „kloszu” (w takim ochronnym kołnierzu). I, ku zdumieniu wszystkich znajomych, jest mu w kloszu lepiej niż bez niego. Jest po prostu spokojniejszy a i mordkę ma przynajmniej zagojoną.
Pozdrawiam.
Mazala, Rysiek też jest leniwy i myślałam, że piłka nie zrobi na nim wrażenia, ale okazało się inaczej :) To piłeczka z takiej jakby pianki, lekka, ale w miarę nieźle odbija się, no i przyczepia się do pazurów :) Spróbuj! A czemu Edek nosi klosz? Jeśli mogę zapytać? Pozdrawiam i dziękuję bardzo za komentarz.
20 marca 2014 o 15:03 ·Super wpis, szczególnie, ze wiele z tego, co napisałaś, czasem nam umyka. Nieskromnie przyznam, że część z tych zasad nawet mi się udaje stosować :) Większość „kupiłam” kiedyś od Jacksona Galaxy, który się nazywa kocim behawiorystą. On też zwracał uwagę na półki, legowiska, przytulanki-kiedy-kot-chce i zabawę – przede wszystkim, jako klucz do znacznej ilości problemów z kotami :) My ostatnio mamy fioletowy pomponik na wędce.
18 marca 2014 o 18:55 ·Półki świetne, tyle, że przy naszych „maluszkach” muszą mieć solidne wsporniki ;)
Aniatka, ja dopiero parę dni temu odkryłam Jacksona Galaxy (może nie powinnam przyznawać się? ;)). Nie mam w domu tv, ale zamierzam obejrzeć odcinki online i poczytać o jego metodach. Co do półek – Rysiek waży 7 kg i wsporniki bez problemu dają radę, poza tym jeśli nie te, to jest wiele innych ;) Pozdrawiam!
20 marca 2014 o 15:06 ·Świetny wpis :) my mamy dwa koty i widzę tu wiele podobieństw w zachowaniu u Ryśka i Marchewki :) nasza Jogi jest troche jak Rysiek, a Krecik jak Marchewka :)) swoją drogą uwielbiam tu zaglądać i poczucie humoru, które jest zawsze w moim guście :) pozdrawiam
18 marca 2014 o 19:04 ·Kiciula, dzięki wielkie! Pozdrowienia dla Ciebie, Jogi i Krecika :)
20 marca 2014 o 15:07 ·Twoje koty to urodzeni modele :), cudowne masz pomysły, bardzo dobry i wyczerpujący post i dziękuje za niego. Sama też szukałam informacji na ten temat i też znalazłam, że może to być stres.
18 marca 2014 o 21:41 ·Moja ,,Ruda” miała ten sam problem dosłownie cały brzuch i tylne nogi łyse, wtf !, 2 kotki w domu, jeden kocur, + psy (ale to one muszą się jej bać), dwa środowiska, podwórko i dom.
Ale na szczęście problem sam się rozwiązał i porosła nowym futerkiem, teraz jest w ciąży i sierść znów zaczyna być krótka na brzuch, to pewnie też przez ciągłe lizanie, później przychodzi karmienie, to małe potrafią ją ogołocić :).
To fakt, że koty lubią mieć swoje miejsce, ale równie często je zmieniają, gdzie ich w naszym domu nie było, lodówka, szafki kuchenne i szafy :)
Ona, koty boją się trochę większych zmian niż zmiana miejsca spania :D Faktycznie lubią krążyć między różnymi „legowiskami”, ciekawe czym się kierują..? A nie myślałaś może o sterylizacji Rudej? Bardzo Ciebie do tego zachęcam, jestem przeciwniczką rozmnażania kotów, bo już i tak zbyt wiele czeka ich na dom w schroniskach i na ulicach… Pomyśl o tym, proszę.
20 marca 2014 o 15:14 ·Świetny tekst, sporo się można dowiedzieć. Moim kotom przydałyby się takie półeczki. Szkoda, że na razie nie jest to możliwe w naszym mieszkaniu.
18 marca 2014 o 22:55 ·Super zdjęcie. Smyram za uszkami :)
19 marca 2014 o 07:59 ·Witam,
21 marca 2014 o 09:12 ·mam kotkę, która od pewnego czasu jest strachliwa. Nawet najmniejszy hałas (np. spadający długopis na podłogę lub trzaśnięcie drzwiczek w szafce) potrafił ją poderwać. Były też takie okresy, kiedy z tego powodu się puszyła na całym ciele. Dodatkowo podczas zabawy czasami traciła wyczucie i mocno wbijała się w moje ręce zębami i pazurami. Udałam się do weterynarza, który również zajmuje się kocim behawioryzmem. Dowiedziałam się jakie błędy popełniamy z mężem i co można zrobić by to naprawić. Większość porad pokrywa się z tym, co Pani napisała. Jedynie mogę dodać, że jeśli Państwo wychodzicie z domu do pracy czy nawet gdzieś na parę godzin to warto zostawiać włączone radio w domu (polecam Trójkę Polskie Radio). Kot przyzwyczaja się do ciągłych dźwięków i z nimi oswaja. Oprócz zaleceń wprowadziłam taki naturalny środek delikatnie wyciszający zwierzaka, polecony mi przez moją/kota lekarkę. Można go stosować przez długi czas, nie powoduje senności i co najważniejsze kotka jest po nim spokojniejsza.
PS Z przyjemnością zaglądam na Pani stronę, jedynie co odczuwam do niedosyt publikacji.:)
Pozdrawiam
Gosia, bardzo słuszna uwaga! Zupełnie mi to umknęło, chociaż zoopsycholog o tym wspominała, ale u nas prawie zawsze ktoś jest w domu i często coś sobie gra w tle, stąd o tym zapomniałam :) Faktycznie, radio grające pod nieobecność ludzi to też dobry krok. A czy mogłabyś napisać, jaki środek wyciszający stosujecie? Chociaż może lepiej nie bawić się w lekarzy ;) (ew. napisz do mnie na priv rudomi at rudomi.pl a ja zapytam o to naszego lekarza).
21 marca 2014 o 18:15 ·Co do niedosytu – rozumiem, sama też go odczuwam ;) Gdybym miała więcej czasu, pewnie pisałabym codziennie, bo koty dostarczają nieskończoną ilość tematów :) Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam!
Tyle istotnych informacji w jednym miejscu, do tego jeszcze piękne zdjęcia.Wiejskie Koty dziękują i pozdrawiają.
22 marca 2014 o 22:42 ·A my pozdrawiamy Wiejskie Koty, które wspaniale prezentują się na pięknych zdjęciach :)
24 marca 2014 o 10:50 ·uuu, to u nas kotu wolno dosłownie wszystko. na szczęście Jonesy rozumie to i docenia, odwzajemniajac się praktyczną bezobsługowością (choc jego kuwetę to już musimy sprzątnąć sami :)
26 marca 2014 o 22:38 ·Super pomysł i pięknie się komponują Rude na swojej ściance :D
3 kwietnia 2014 o 19:55 ·Jak tylko będziemy mieli możliwość pochwalimy się swoimi udoskonaleniami dla kotów, i wcale nie trzeba specjalnych rzeczy po prostu odpowiednio zestawiliśmy swoje meble aby koty mogły się wspinać no i teraz rzadko bywają na ziemi :D
Bardzo chętnie to zobaczę! :)
3 kwietnia 2014 o 22:30 ·Chciałam tylko powiedzieć że Marchewa ma obłęd w oczach :P
6 maja 2014 o 13:03 ·Bo ona chyba jest trochę obłąkana…
6 maja 2014 o 14:09 ·