Wyjeżdżając na urlop, zostawiliśmy Rude na ponad 3 tygodnie. Blisko 23 dni. Ja tęskniłam i byłam przekonana, że Rude też, chociaż O. trochę zbił mnie z tropu po powrocie.

Wydaje mi się, że Marchewka już mi wybaczyła. Stara się być blisko mnie, jest miła… – zaczęłam wymieniać, widząc zmianę nastawienia Marchewki do nas, po kilku dniach od powrotu.

– A mnie się wydaje, że to było mniej więcej tak: dzień 1. po naszym powrocie „Nie jestem pewna kto to, będę trzymała się na dystans”, dzień 2. „Chociaż w sumie jakaś taka znajoma ta gęba”, dzień 3., kiedy w końcu zaskoczyło „O! Otwieracz do puszek wrócił!”. – skwitował O.

Tak naprawdę nie wiem, co pod naszą nieobecność, niespodziewające się jej (bo jak o niej uprzedzić kota?) czuły i myślały Rude, starałam się tylko zadbać o to, by jak najmniej dotkliwie odczuły brak tych najbardziej znanych im „otwieraczy puszek”. Trochę uspokoiła mnie też znajoma behawiorystka, tłumacząc, że ten strach jest przede wszystkim w mojej głowie. Koty sobie poradzą, bo i tak przez większość doby śpią i nie potrzebują stałej obecności i towarzystwa człowieka. Co nie zmienia faktu, że nie jest to dla nikogo łatwa rozłąka.

Powrót i powitanie z Rudymi częściowo nagrałam, ale uwierzcie mi, że nie chcecie tego oglądać (mój ckliwy, bliski płaczu głos, zdrobnienia, czułości, westchnienia – to się nie nadaje do publikacji). Oczywiście reakcja Rudych na nasz widok była podręcznikowa czyli „tęskniłyśmy, ale jesteśmy obrażone i jeszcze nie wiemy, co bardziej”. Rysiek jednak o żalu szybko zapomniał i teraz najchętniej w ogóle nie rozstawałby się z nami. Odczuwamy to szczególnie wyjątkowo od 2 dni, kiedy po kilku moich nocach z Rudymi (w końcu musiałam im jakoś zrekompensować nieobecność, prawda?) postanowiłam przenieść się do naszej sypialni. Pobudkę mamy serwowaną teraz wraz ze wschodem słońca czyli po 4 rano. Rysiek zaczyna wtedy zawodzić, w wyjątkowo rozpaczliwym tonie. I nie przestaje, dopóki nie wstaniemy.

Marchewka dłużej żywiła urazę (albo nie mogła sobie przypomnieć, skąd zna te gęby), ale w końcu nam wybaczyła (rozpoznała je). Jeśli chodzi o jej standardy, to można uznać, że teraz jest wyjątkowo życzliwa.

Poniżej kilka migawek zrobionych po naszym powrocie.

photo5_mn
Rysiek po naszej pierwszej wspólnej nocy po powrocie. Całą noc przespaliśmy (kto spał, ten spał) razem na jednej poduszce.
photo7_mn
Tu już trochę zlitował się i spał obok, na drugiej poduszce.
photo2_mn
Marchewka niedostępna.
photo1_mn
Marchewka wciąż niedostępna.
photo4_mn
Tu już gotowa do czułości.
photo3_mn
Czeka na adorację.

Tak sobie myślę, że są na tym świecie ludzie, dla których wakacje mogą być idealne, całkowicie beztroskie, bez wad. Ludzie, którzy nie mają kotów.

PS Muszę się do czegoś przyznać. Rysiek dopiął swego, znowu spaliśmy razem. Pobudki o 4 rano są dość uciążliwe, a my z O. kiedyś nadrobimy. Jak tylko Rysiek zrozumie, że nigdzie się teraz nie wybieramy.

Komentarze 16

  1. ibisek1

    :)
    Nic, tylko się uśmiechać :) Kocie fochy są przesłodkie :)
    Nam Antoś szybko wybacza, po prostu po pierwszej porcji w misce. A Lady potrzebuje zazwyczaj trochę więcej czasu. A znak całkowitego wybaczenia jest taki, że przychodzi się na nas po prostu położyć. Nic na siłę :)

    10 lipca 2014 o 09:10 · Odpowiedz
  2. Oczywiście, że koty mają ogromne zdolności przystosowawcze do nowej sytuacji. Jednak uważam (mając dłuuugie doświadczenie w opiece nad kotami), że koty uważają nas za członka swojej grupy społecznej i czują pewien rodzaj zaniepokojenia kiedy nas nie ma. Natomiast kiedy wracamy do domu, dzięki choćby nowym zapachom, które przynosimy ze sobą, jesteśmy dla kota na poły obcy, na poły „swoi” i musi mieć czas żeby to przemyśleć i się do tego przystosować.

    10 lipca 2014 o 09:31 · Odpowiedz
  3. Monique

    Albercik zawsze wita nas glosnym „szczeknieciem”, tak to przynajmniej dla nas brzmi :) a ppotem tak jak Rysio, śpi ze mna na jednej poduszce, a w dzien nachetniej nie schodziłby z kolan:) Najdziwniejsze jest jak one rozumieja ze gdzies jedziemy. Rano w dniu wyjadu widza, ze rutyna dnia jest inna i normalnie sie obrażaja. A jak juz widza walizke, to kotow nie ma :)

    10 lipca 2014 o 09:43 · Odpowiedz
  4. finia

    coraz fajniejsze blogi,mozna się i wzruszyć i posmiac…gratuluje!

    10 lipca 2014 o 11:10 · Odpowiedz
  5. Jestem fanka Ryśka :D
    I spania z kotami, bo one na mnie wszystkie śpią, to nic, że ja połamana jestem…

    10 lipca 2014 o 14:13 · Odpowiedz
  6. Joolkka

    u mnie po powrocie najpierw jest ogromna radość ze strony kotów: miauki, żądania głasków etc. Potem przypominają sobie, żem świnia, co kotki porzuciła – i jest FOCH. Udaje się go przeczekać albo przebłagać – chodzę od kota do kota, przepraszam, biorę na ręce, głaszczę i się tłumaczę :p

    10 lipca 2014 o 16:07 · Odpowiedz
  7. Kaja

    W sumie cieszę się, że nigdzie nie wyjeżdżam w tym roku bo większość z przyjemności wakacyjnych przyćmiewa mi tęsknienie za moimi futrami

    10 lipca 2014 o 19:01 · Odpowiedz
  8. Jak dobrze, że nigdy nie wyjeżdżam na dłużej :)
    Moje koty raczej olewają mój powrót, po dłuższej nieobecności. Udają, że „nic się nie zmieniło”, że cały czas „byłam” w domu :-D

    Buziaczki dla rudych od Plamci i Maleństwa ;*

    10 lipca 2014 o 19:09 · Odpowiedz
  9. Po naszym, co prawda tylko tygodniowym, wyjeździe – Aleksander stał się bardziej miziaty, a Misia… przestała spać na mojej poduszce… Liczę, że to jej się zmieni, kiedy się przyzwyczai, że już wróciliśmy.

    10 lipca 2014 o 21:02 · Odpowiedz
    1. Zapomniałabym!
      Rzeczywiście – masz rację: beztroskie wakacje są dla tych, którzy nie mają kotów.

      10 lipca 2014 o 21:03 ·
  10. Mina Marchewki niedostępnej – obłędna. Wyraża wszystko.

    12 lipca 2014 o 07:45 · Odpowiedz
  11. Ewucha

    Witam, jestem pod wrażeniem bloga, kotów, wpisów, zdjęć…Trudno…wpadłam. Od pół roku mamy w domu słodziutką kotkę rosyjską Zoję i stąd moje podróże po internecie w poszukiwaniu zakręconych kocio-maniaków. Na razie z Zoją poznajemy się coraz bliżej.
    Nie było nas 2 dni. Zoja została z babcią i z opowieści wynikało, że siedziała przy drzwiach i chodząc po domu miauczała. Po powrocie była radość ogromna, popisy i wąchanie bagaży. Nie zauważyłam obrażania się. Myślę, że jeszcze porządnie nie narozrabiałam no i Zoja nie umie jeszcze strzelać kociego focha. Pozdrawiam, teraz pewnie będziecie nadrabiać czas rozłąki…

    12 lipca 2014 o 15:50 · Odpowiedz
  12. audrey60

    W ubiegłym roku na dwa tygodnie opuściliśmy nasze futrzaki. Po naszym powrocie miesiąc dochodziły do siebie. Supeł zaczął gubić futro, Miśka nie chciała jeść. Schudła. Gdy stanęłam w drzwiach widziałam radość na pyszczkach. :) Pozdrawiamy. Cudne zdjęcia, jak zwykle.

    14 lipca 2014 o 10:03 · Odpowiedz
  13. Mój Morris nienawidzi być sam w domu. Codziennie kiedy wracam z pracy wita mnie od progu, a jeśli przychodzę później niż zwykle (co się niestety zdarza często) wita mnie awanturą – głośnym, pełnym pretensji miaukiem. Uspokaja się dopiero, gdy go biorę na ręce. Najszczęśliwszy jest jak siedzi z nami cały dzień w domu. Uczestniczy we wszystkim, chodzi za mną krok w krok. Kiedy wyjeżdżamy zostaje u moich rodziców. Po takim pobycie jest śmiertelnie obrażony. Nie chce z nami wracać i ucieka do ogrodu :(

    19 lipca 2014 o 09:56 · Odpowiedz
  14. Świetny blog! nie mogę doczekać się już tapety na sierpień;) Macie wspaniałe kociaki. Marchewka to typowa kocia księżniczka.

    2 sierpnia 2014 o 21:18 · Odpowiedz
    1. Magda, rudomi.pl

      Dziękujemy :) Tapeta będzie jeszcze dzisiaj! A Marchewka to faktycznie taka księżniczka na ziarnka grochu ;)

      3 sierpnia 2014 o 15:28 ·

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*