Rozstanie
Jedliśmy z O. śniadanie, kiedy koty zaczęły ganiać się i tłuc.
– Kurczę, Rude uszczęśliwiłaby chyba tylko separacja – powiedziałam z wielkim żalem. – Gdybyśmy kiedyś podjęli decyzję o rozstaniu, to może wtedy podzielilibyśmy się kotami dla ich dobra? Tak, żeby każdy z kotów miał dla siebie kogoś z nas? – kontynuowałam. – Musielibyśmy wtedy losować, bo nie wyobrażam sobie podejmowania decyzji o tym, czy zostaje ze mną Rysiek czy Marchewka – stwierdziłam. – Nie, jednak w ogóle nie wyobrażam sobie rozstania z nimi – stanowczo oświadczyłam na koniec.
O. nie odezwał się w trakcie mojego monologu, tylko na koniec rzucił mi wymowne spojrzenie i dodał:
– Z nimi?