Miniony weekend upłynął w klimacie chińskim. Kung fu w wykonaniu dwóch rudych futer było dość spektakularne.
Nie wiedziałam, czy oglądać (sztuka to?), czy ingerować (a może walka na śmierć i życie?). W końcu postanowiłam w kocie sprawy nie mieszać się, a jedynie bacznie obserwować. Walka i bez rudości byłaby ognista. Swoją drogą zaskoczona byłam zapałem mniejszego futra – tym z jaką zawziętością okłada większe futro i jak dalekie jest kapitulacji. Mam w domu dwa mocne charaktery i wygląda na to, że kung fu będzie obrazkiem codziennym…
Błahaha! Rewelacyjne zdjęcia! Dla takich warto zagłosować ;)
16 stycznia 2010 o 00:32 ·Dziękuję pięknie :)
16 stycznia 2010 o 14:46 ·Ale się piorą pięknie! Drugie zdjęcie to chwyt typu „kocham cię” ;)
23 stycznia 2010 o 20:41 ·Taaak… kochamy się nawzajem i zawsze tak pięknie tulimy się do siebie ;)
24 stycznia 2010 o 14:04 ·Wielki, wielki szacun za zdjecia. Rewelacyjne po prostu! MiR zapewne i tak stwierdza, ze bez obiektow nie byloby takich fot ;)
24 maja 2010 o 08:01 ·Rewelacyjne fotki! Proszę o więcej, nie mogę się doczekać następnych!
24 maja 2010 o 11:22 ·Swoją drogą – Rysiek znosi to ze stoickim spokojem starszego i mądrzejszego kocura:)
A w naszym domku po dokoceniu starszy przeszedł lekką depresję, choć przy młodszym tego nie okazywał, a my miłości nie skąpiliśmy żadnemu. Teraz jest już ok, ale trzeba obserwować :)
17 maja 2011 o 09:25 ·Brawo za zdjęcia, naprawde dobre. A Marchewa jest taką „kuleczką” po zimie? :)
2 maja 2013 o 14:06 ·Bardziej kulisty jest Rysiek, a dla Marchewki charakterystyczny jest dyndający „fartuszek” ;)
2 maja 2013 o 14:11 ·