Wracamy po wakacyjnej przerwie. Tak, wiem, długo nas nie było. Tak, wiem, już lipiec a nie ma jeszcze tapety (będzie za chwilę).
To były moje najdłuższe wakacje od wielu lat. Ponad 3 tygodnie bez Ryśka i Marchewki (ale o tym w kolejnym wpisie). Prawie offline. Internet towarzyszył mi tylko czasem i korzystałam z niego wyłącznie na telefonie. Polecam, chociaż chyba tak całkiem odciąć się już nie potrafię. Nie od rudych mediów społecznościowych, chociaż ci z Was, którzy nas tam obserwują, wiedzą, że byłam bardzo oszczędna.
Wakacje spędziliśmy z moją siostrą (A.) i jej rodziną, między innymi moją bardzo młodocianą (chodzącą już od jakiegoś czasu na dwóch tylnych łaputach) siostrzenicą (G.). Przy okazji odkryłam trochę cech wspólnych dzieci i kotów. A może ich rodziców? W zasadzie to chyba po prostu utwierdziłam się po raz kolejny, że koty zawsze będą mi w jakiś sposób towarzyszyć. Nie żeby mnie to martwiło… A może powinno?
– A., czy Wy dajecie G. już ludzkie żarcie? – zapytałam moją siostrę na początku pobytu.
– Nie, cały czas kocie. – odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy.
***
– Wiesz, że to nie jest kot? – powiedziałam do O., widząc jak bawi się z małą G.
– Ale tak samo działa. – odpowiedział kontynuując zabawę, między innymi za pomocą wędki, kociej myszki i piłeczek.
***
– Mleko dla nas, mleko dla G. – wymienia A., robiąc listę zakupów.
– O, to zupełnie jak u nas! Woda dla nas, woda dla kotów... – podobieństwo dostrzegł O.
Mam nadzieję, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, którego mózg, bez względu na miejsce i okoliczności, funkcjonuje w ten sposób. Moja koszulka nie jest przypadkowa.
I jeszcze kilka zdjęć z wakacji, żebym mogła po tym wpisie szybko przejść do kolejnych, w tym oczekiwanej (i spóźnionej) tapety.
Na koniec zachęcam Was do obserwowania nas na INSTAGRAMIE. Trafiają tam zdjęcia, które niekoniecznie trafiają na bloga lub FB. Jeśli ktoś z Was nie korzysta z instagramu, to będzie nieco stratny, chyba że niczym szafiarka lub lajfstajlerka zacznę robić instagramowe zestawienia na blogu – dajcie znać, jeśli tego Wam trzeba ;)
Ale się ubawiłam! :D
9 lipca 2014 o 07:55 ·Przy okazji: Twoje koszulki są co najmniej zajefajne ;) Najbardziej podoba mi się ta „kotnięta”.
Dziękuję, cieszę się, że się podobają :)
9 lipca 2014 o 16:00 ·Brakowało mi Was! Co w tym czasie robiły Rude? Jak formę opieki im zapewniliście. Ja pod tym względem raczkuję jeszcze i dlatego pytam. Dzięki!
9 lipca 2014 o 07:55 ·Mnie też brakowało blogowania! Mimo sympatycznej przerwy od komputera :) Co robiły Rude? Na przykład to: http://goo.gl/aSJ2qE i to: http://goo.gl/tMDE6o ;) Do opieki zgłosiło się kilka chętnych, bliskich mi osób, ale ostatecznie zajęła się nimi jedna czyli MR :)
9 lipca 2014 o 16:04 ·Tęskniliśmy strasznie! :) Cieszymy się z powrotu na bloga i czekamy na tapetę i Rude!
9 lipca 2014 o 08:06 ·Co do dialogów: ostatnio na zakupach proszę narzeczonego: „weź proszę dwie wody dla kota”. M. nie zdążył odejść gdy nagle odzywa się jakaś kobieta: „kupuje Pani wodę kotu?” Pomyślałam, że za chwilę zmiesza mnie z błotem, a ona kontynuuje „A wie Pani, że kotu nie wolno dawać wody mineralnej tylko ewentualnie źródlaną? A najlepiej kupić specjalny filtr. itd.” Zatem nas KOTniętych jest dużo!!! :)
Miło to słyszeć i jeszcze przyjemniej do blogowania wracać :) Tapeta już jest, a wkrótce kolejne wpisy!
9 lipca 2014 o 16:07 ·Co do zdarzenia ze sklepu – sympatyczna niespodzianka :) My też kupujemy kotom źródlaną, a sobie mineralną, dlatego jest podział na naszą i kocią ;) Może faktycznie warto pomyśleć o filtrze? Czy Pani Kotnięta wspomniała coś więcej na ten temat? Jakieś specjalne instalacje na kranie czy może dzbanki z filtrem typu Brita?
Pani Kotnięta wspomniała o filtrze od kuzynki z Danii, taki jak Brita :). Długa była nasza rozmowa:). Niestety jak zeszło na temat kuwety i jej przeznaczenia M. nie wytrzymał. :) Musiałam zakończyć fascynującą wymianę poglądów o kociej naturze i grzecznie udać się do auta :).
11 lipca 2014 o 12:15 ·A Rude się nie obraziły za Waszą absencję? :) Mojego muszę przepraszać przez dwa dni za jedniodniową nieobecność!!! :)
9 lipca 2014 o 08:08 ·Oczywiście, że obraziły się! Ale o tym będzie w kolejnym wpisie ;)
9 lipca 2014 o 16:07 ·I jeszcze odnośnie koszulek: myślę, że wiele osób chciałoby „nosić” rude :). Może by tak od czasu do czasu jakaś koszulka pojawiła się w sklepie? :)
9 lipca 2014 o 08:10 ·Myślimy o tym i próbujemy znaleźć wolne chwile na realizację :)
9 lipca 2014 o 16:08 ·O, ja bym bardzo chętnie zakupiła „KOTniętą” koszulkę! :)
9 lipca 2014 o 08:20 ·Zanotowałam! :)
9 lipca 2014 o 16:08 ·Wow zazdroszczę takich długich wakacji! Dialogi jak zwykle udane, koszulki fantastyczne :-)
9 lipca 2014 o 08:28 ·Dziękuję Ewa! :*
9 lipca 2014 o 16:08 ·Te plaże całkiem ładne. Takie kotnięte. ;-)
9 lipca 2014 o 08:52 ·Rude szczęśliwe po Waszym powrocie? A może sfochowane?
Tylko takie plaże odwiedzamy :D Rude oczywiście szczęśliwe i sfochowane jednocześnie, o tym wkrótce w kolejnym wpisie :)
9 lipca 2014 o 16:09 ·Bo kot i dzieci to to samo ;-) nasze dziecko bawi się kocimi zabawkami, koty za to bawią się zabawkami dziecka, dziecko kładzie się samo w kocim posłanku, koty śpią w łóżeczku i wózku. Rzucając piłeczkę kotu wiem, że będzie wyścig kot kontra dziecko ;-)
9 lipca 2014 o 09:18 ·Czyli w zależności od sytuacji możecie odpowiadać, że macie x dzieci lub x kotów, sumując wszystkich mniejszych członków rodziny :D
9 lipca 2014 o 16:13 ·Kapitalny wpis. Podobieństwa zupełnie tak jak u nas. Woda dla nas, woda dla kotów, żarcie dla nas, żarcie dla kotów, papier toaletowy dla nas, żwirek dla kotów itp. Z nimi tak samo jak z małymi dziećmi – trzeba wstać o 5:30 (w najlepszym wypadku), żeby nakarmić drącego się wniebogłosy Antosia i przy okazji zamknąć Lady w innym pokoju, żeby spokojnie też zjadła i skorzystała z kuwety, bo Antoś jej przeszkadza. Ehhh życie. I potem dospać tę godzinkę do budzika ;)
9 lipca 2014 o 09:20 ·U nas na szczęście aż tak hardkorowo z tymi pobudkami nie jest, no może poza małymi wyjątkami ;)
9 lipca 2014 o 17:18 ·O tak, o tak! Chciałabym mieć takie koszulki! A tak na marginesie – co z koszykami? Mój Winston nie może się już doczekać.
9 lipca 2014 o 09:33 ·Koszulki są w planach, będziemy dawać znać :) I pewnie będą prędzej niż koszyki, bo z koszykami mamy trochę kłopotu :( Trzymajcie kciuki, żeby jednak udało się to pomyślnie rozwiązać!
9 lipca 2014 o 17:19 ·allle rudo!!! No to będziemy obserwować w trzech miejscach :)
9 lipca 2014 o 09:35 ·Choć wolelibyśmy w jednym :D
czyli gdzie? :)
9 lipca 2014 o 17:20 ·Zdecydowanie, jesteś kotnięta :D Ja też, ja też :D
9 lipca 2014 o 10:05 ·Co więcej – dobrze nam z tym! :D
9 lipca 2014 o 17:21 ·Haha,widzę że nie tylko ja dostrzegam podobieństwo – w końcu koty to takie dzieci, ja mam (na razie) jedno rude :P Koszulka jest świetna!
9 lipca 2014 o 10:21 ·Dziękuję! :)
9 lipca 2014 o 17:21 ·Koszulka genialna! Też chcę taka!
9 lipca 2014 o 15:02 ·Sama wymyśliłam, więc nieskromnie przyznam, że mi też się bardzo podoba i z dumą ją noszę :) Wkrótce będę miała ją pewnie nie tylko ja, ale wszyscy chętni :)
9 lipca 2014 o 17:22 ·Z rozpędu wleciałam dzisiaj do „Żabki”. Wiadomej Koszulki na sobie nie miałam-aczkolwiek ubrana byłam ;) No i Pani Sprzedawczyni przyznała się do mieszkania z czterema kotami. Pci mieszanej. Pani Świadoma. Wysterylizowała, co trza. Ale mnie kobitka zaskoczyła… Kotniętych nie sieją, ale się…sami kocą :)
9 lipca 2014 o 18:56 ·Bardzo sympatyczny blog, również jestem KOTnięta , mam i w domu koty i dokarmiam gromadke – czy deszcz czy wolny dzień, ratuję małe, szukam im domu i tak 4 lata juz, dzień w dzień najpierw śniadanie dla gromadki a potem ja.
18 września 2014 o 13:32 ·