Często zdarza się Wam słyszeć lub zadawać (choćby w myślach) pytanie: czym pachniesz? Im ładniejszy to zapach, tym prawdopodobnie częściej. Poza tym na pewno nie raz złapaliście się na tym, że kupujecie coś tylko dlatego, że ma koci akcent, jest w kształcie kota, ma koci napis, albo... w reklamie tego produktu wystąpił kot. Ja to nazywam MARCATINGIEM.
Dobrze, kiedy decyzja nie jest podyktowana jedynie kocim charakterem przedmiotu, ale ma on dla nas faktycznie jakąś wartość – funkcjonalną lub estetyczną (najlepiej jedno i drugie). Sama nigdy nie kupuję kocich gadżetów, tylko dla kotów. Bo takich o dyskusyjnej urodzie i jakości, na rynku jest całe mnóstwo. Wybieram to, co będzie pasować do mnie, do naszego domu. Nie zawsze jest to coś niezbędnego.
Ostatnio szukałam dla siebie nowego zapachu. Od dłuższego czasu używałam jednego, który trochę już mi się znudził i wydawał nieco za ciężki na dzień. I wtedy, zupełnie przypadkiem, trafiłam na tę nowość.
Miu Miu – Miu Miu (2015)
Kiedy zobaczyłam je po raz pierwszy, moją uwagę przykuła butelka. Oryginalna, inna niż wszystkie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w reklamie tych perfum swoje łapy maczał jakiś kot. Odwiedziłam perfumerię, bo chciałam odkryć zawartość tego geometrycznego flakonu. Chwilę później wiedziałam, że wrócę z nim do domu. Nie dość, że na materiałach reklamowych pojawił się kot, to zapach okazał się wyjątkowy.
Lubię zapachy nieoczywiste. Takie, które wzbudzają skrajne emocje – jedni je kochają, inni nienawidzą. To znaczy, że nie są byle jakie, mają charakter. Kiedyś używałam takich, które dla niektórych pachniały kamforą. Inni je uwielbiali. W tym przypadku trudno mi sobie wyobrazić niechęć do tego zapachu, bo jak można nie polubić kompozycji łączącej konwalię, jaśmin i drzewno-dymne nuty? Jednak zapach nie jest zwyczajny, jest jednocześnie zmysłowy, elegancki, ale i delikatny. Żałuję tylko, że nie utrzymuje się dłużej na skórze, ale chyba nie poznałam jeszcze damskiego zapachu, który jednocześnie nie byłby intensywny w odbiorze, a byłby bardzo trwały.
Nie mogę powiedzieć, że w tym wypadku o zakupie zdecydował kot w reklamie, ale marcating na pewno miał tu miejsce. Bardziej przekonała mnie nietypowa butelka i jej zawartość. Chociaż kto wie, może zastosowano na mnie „jakiś” nieuświadomiony chwyt.
Tutaj więcej o zapachu, pierwszym zrealizowanym przez MIU MIU, a także materiał zza kulis, z aktorką Stacy Martin. (znajdziecie na nim jeszcze jeden koci akcent). Zapach ma na wyłączność Sephora i tylko tam go kupicie. Jest dobra wiadomość, którą zupełnie przypadkiem odkryłam: robiąc zakupy do 6 grudnia i podając kod rabatowy ANSWEAR15, będziecie mieć ten zapach (i inne produkty w Sephora) 20% taniej! Do 9 grudnia natomiast będzie obowiązywał ten kod rabatowy XMS12IWE i -20% na zapachy i zestawy świąteczne. TUTAJ ZROBICIE ZAKUPY>>
Ciekawy flakon, zjawiskowe rudzielce… to może oznaczać tylko jedno. Sesję! W filmie reklamowym kociak bawi się okrągłym elementem nakrętki. My też próbowaliśmy odtworzyć ten motyw podczas zdjęć.
Zaczęłam od razu zastanawiać się, czy zabiegi marcatingowe są często stosowane przy wodach zapachowych. Z moich poszukiwań wynika, że rzadko, ale jednak są. Poniżej znaleziska.
Lanvin – My Sin (1924)
Zapach już nieprodukowany, powstał w 1924 roku. Reklamy – jeśli nie zbłądziłam w moich poszukiwaniach – są z lat ’60. Podejrzewam, że mógłby mi się spodobać – nie ze względu na koty, ale na swój skład, bo zawierał m.in. bergamotkę, jaśmin, różę, konwalię, bez oraz nuty drzewne.
Nie jestem pewna, czy nazwa tych perfum („Mój Grzech”) nawiązuje do opakowania, na którym widać czarnego kota (kocura lub kotkę) i białe kocięta, czy może po prostu do kociej tajemniczej natury? Nazywane przez twórcę „najbardziej prowokacyjnymi” mogą także świadczyć o silnych emocjach, które wywołują. Zupełnie jak koty.
Nina Ricci – Ricci Ricci (2009)
Chociaż jedyny kot, którego zobaczymy w reklamie tej wody zapachowej, to kot, który przemykając po dachu, zostawia na ścianie swój cień. Jednak cały klimat jest koci, bo występująca w nim modelka (Jessica Stam) nosi kocie uszy i ze zwinnością biega po dachu, ciągnąc za sobą wstęgę, która kojarzy mi się z… zabawą z kotem.
Tutaj możecie zobaczyć spot reklamowy, z charakterystycznym „ricci ricci”, które brzmi jak „kici kici”, a tutaj jego alternatywną wersję, która ma według mnie ma zdecydowanie lepszą muzykę.
Podejrzewam, że zapach mógłby mi się spodobać (rabarbar, bergamotka, róża i drzewo sandałowe) i w odróżnieniu do My Sin Lanvin, mam szansę to sprawdzić.
Coco – L’Esprit de Chanel (1984)
Kota znajdziecie tutaj tylko w spocie reklamowym (1991), w którym ogląda „w telewizorze” (ptasiej klatce) Vanessę Paradis. Nie mogłam znaleźć informacji na temat składników tego zapachu, ale w jednym z opisów znalazłam takie słowa jak „barokowy”, „bogactwo” i „orientalny”. Przypuszczam, że dzisiaj mógłby się nie spodobać. Lata ’80 i ’90 to lata przepychu, dlatego przypuszczam, że taki też był ten zapach.
Jak widzicie, wciąż jest miejsce dla kolejnych takich ruchów wśród marketerów.
Kolejnym wątkiem jest zapach… naszych kotów. Często mówimy o swoich kotach, że pięknie pachną. Tylko czym? Wszyscy uwielbiamy je wąchać (taki brzuch, czółko!), a mimo to nie potrafimy określić i zdefiniować tego zapachu. Za to na pewno potrafimy odtworzyć go w naszej pamięci. Czy przypadkiem nie oceniamy wówczas zapachu, który łączy ich własny z tym, który ktoś na nich zostawił, głaszcząc je, tuląc i całując? Na przykład my sami?
Czasami żartuję sobie, że jeśli O. zaprosi kogoś (kobietę) do domu pod moją nieobecność i ta kobieta raczy dotknąć Ryśka lub Marchewkę, bardzo szybko dowiem się o tej wizycie. Mam zatem w Rudych sojuszników, którzy niezwłocznie doniosą mi o incydencie tego pokroju.
Zastanawiam się, czy są takie składniki perfum, które bardzo drażnią nasze koty, przeszkadzają im. Wiem, że koty nie lubią zapachu cytrusów, ale nie zauważyłam, żeby były jakoś wyjątkowo niechętne do kontaktu ze mną, kiedy jestem tuż po użyciu perfum. A Wy jakie macie doświadczenia? Czy Wasze koty protestują, gdy tacy „wypachnieni” (według nich pewnie śmierdzący) zbliżacie się do nich? Koniecznie napiszcie o swoich spostrzeżeniach.
Dajcie też znać, czy nie pominęłam tutaj żadnych perfum, które reklamowane były z pomocą kotów (mam na myśli zapachy z podobnej półki jak powyżej i nie takie z przeznaczeniem dla dzieci), chętnie uzupełnię listę. I czy Wy skusilibyście się – a może już skusiliście – na podobny zakup?
Nie wszystko kręci się wokół kotów, ale (prawie) wszędzie można koty znaleźć.
Lece jutro powąchac te perfumy.
2 grudnia 2015 o 22:27 ·A propos zapachów nieoczywistych to ja celuje w Shiseido Zen, są boskie!
Sprawdzę, dziękuję za polecenie! Jestem fanką tych nieoczywistych zapachów :)
2 grudnia 2015 o 22:29 ·Heidi znosi dzielnie wszystkie zapachy, poza zapachem papierosów (na szczęście palaczem bywam okazjonalnym, a ostatnio tych okazji coraz mniej). Gdy wyjeżdża na „wakacje” do moich rodziców, po powrocie jeszcze kilka dni mogę wyczuć na jej futrze perfumy mamy, jako ślad po licznych pieszczotach. Osobiście najbardziej lubię, gdy pachnie sobą…Latem jej futro zatrzymuje zapach wiatru i słońca, po całodziennych, balkonowych eskapadach. Za to kocia główka, między uszami a szyją, pachnie jak jakieś delikatne mleczko. Mam zawsze problem ze znalezieniem dobrego porównania, ale wiele całowanych przeze mnie kotów (czasem zdradzam moją Rudość z kotami przyjaciół) pachnie w tym miejscu podobnie…
2 grudnia 2015 o 22:57 ·Tak, zdecydowanie coś w tym jest! To trudny do określenia zapach, ale wyjątkowy :) https://www.facebook.com/rudomi/posts/10150557284226632
2 grudnia 2015 o 23:23 ·O, widzę, że karczek pojawia się w wielu wypowiedziach ;)
3 grudnia 2015 o 12:15 ·mnie się zawsze wydaje, że koty pachną ciepłem, słońcem, wiatrem, przytulnością :)
3 grudnia 2015 o 08:18 ·Coś w tym musi być! :)
8 grudnia 2015 o 23:32 ·Zapach mojej kotki jest dla mnie oczywisty. Ona strasznie pachnie… kurzem. Kiciula często włazi w różne niedostępne dla odkurzacz miejsca i oto efekt. Zwłaszcza upodobała sobie wciskanie się za kuchenne szafki :)
3 grudnia 2015 o 08:36 ·Po prostu dba o porządek :D
3 grudnia 2015 o 14:59 ·Mam perfumy od Niny Ricci.Kupilam perfumy tej marki,poniewaz nie testuja swoich kosmetykow na zwierzetach.Zapach tez w moim guscie.
3 grudnia 2015 o 16:09 ·Dzięki za informację, nie wiedziałam tego.
8 grudnia 2015 o 23:33 ·A ja nie o zapachu. Do wpisu zainspirował mnie obraz znajdujący się w tle Rudych.Zajrzyjcie koniecznie na stronę FatCatArt.A może slyszeliście o kocie Zaratustrze?
4 grudnia 2015 o 11:12 ·Nie wiedziałam, że ta kocia sztuka ma swoją stronę i stoi za nią kot o imieniu Zaratustr! :) Dzięki! A obraz jest autorstwa mojej zdolnej siostry i wisi w centralnym miejscu w pokoju :)
8 grudnia 2015 o 23:36 ·zakochana jestem w tej Waszej komodzie, można wiedzieć z jakiego sklepu macie?
5 grudnia 2015 o 08:03 ·Ikea :)
8 grudnia 2015 o 23:28 ·Bardzo dobrze czyta się ten wpis i fakt, że coś w tym catmarketingu jest, że istnieje grupa docelowa, która coś zakupi dlatego, bo wiążę się to jakoś z kotami
15 grudnia 2015 o 15:51 ·Moje koty zawsze na jakikolwiek zapach reagują mrużąc oczy i odsuwając się, jakby robiły minę „fuuj!” :))
3 stycznia 2016 o 22:35 ·Pewnie tak jak my na zapach tuńczyka, podczas gdy dla nich byłby to zapach pełen namiętności :D
5 stycznia 2016 o 23:40 ·Moja kotka z początku nie lubiła zapachu balsamu. Pierwszy raz kiedy posmarowałam dłonie i chciałam ją pogłaskać to mnie pacnęła łapą i podrapała, ale teraz już jest okej. Poza tym nie zauważyłam, by po wypsikaniu się perfumami koty jakoś uciekały.
15 lutego 2016 o 12:55 ·