Ostatnio O. mnie uświadomił:
– Zawsze kiedy zbliżasz się do drzwi wracając do domu, one odprawiają ten sam rytuał: krążą przy drzwiach jak te rekiny w oczekiwaniu na ofiarę. A ich pionowo sterczące ogony robią za płetwy wystające ponad taflę wody.
Dobrze, że za ofiarę wystarczają im chrupki ;-)
Moja Nina próbuje wyrwać drzwi ze ściany wskakując na klamkę, a Rysiek czai się tuż obok na szafce przy drzwiach…
2 listopada 2010 o 03:15 ·strach wracać do domu :P
A później akcja w kuchni. Rysiek na szafce: „Mam pustą miskę i nie zawaham się jej użyć!”, a Nina zabezpiecza z podłogi jedyną drogę ucieczki… Horror…
Na koniec, kiedy już padam na fotel, Nina z parapetu obserwuje ulicę, a Rysiek pojawia się w drzwiach, niosąc w zębach sznurek…
@Jareczek – sama nie wiem – bardziej kino akcji, horror czy thriller? :D
2 listopada 2010 o 11:13 ·@Agata – czego one z nas nie robią ;-)
Ah te zwierzaki, robią z nas ofiary, a my je tak kochamy ;)
2 listopada 2010 o 10:22 ·Oj tak koty to małe potworki (które ‚przypadkiem’ stłuką ulubiony kubek; przypadkiem’ postanowią zjeść kwiatka z parapetu; ‚przypadkiem’ wymagaja naszej calkowitej uwagi akurat wtedy kiedy nie mamy czasu itd), ale chyba właśnie za to je kochamy ;-)
2 listopada 2010 o 22:45 ·Zwierzaki są same przez cały dzień i mimo tego, ze przesypiają większość tego czasu okazują jak bardzo się stęskniły zanim drzwi się otworzą. Za chwilę oczywiście zajmują się sobą. No i oczywiście JA jest też elementem zabaw :)
3 listopada 2010 o 14:52 ·właśnie! bo to kotworki ;-)
13 listopada 2010 o 15:29 ·