Każdy mój wyjazd wygląda tak samo, każde odwiedzane miejsce traktuję podobnie. Zamiast podziwiać zabytki, ważne budowle i inne obiekty zapisane w przewodniku, ja z szeroko otwartymi oczami spaceruję i poszukuję. Kotów szukam.Ku mojemu zaskoczeniu, w Barcelonie nie spotkałam żadnego. Ani jednego kota z krwi i kości.
Na ulicach Teneryfy pojawiały się dość gęsto, spodziewałam się, że nie inaczej będzie w tym hiszpańskim mieście. Czytałam przedtem, że koty wolno żyjące licznie zamieszkują Barcelonę i są tam pod szczególną opieką, którą reguluje tamtejsze prawo. Podobno ustawodawstwo Katalonii (do której należy Barcelona) zabrania krzywdzenia tych zwierząt i daje możliwość tworzenie tzw. kontrolowanych kolonii, w których koty poddawane są sterylizacji, szczepione i dokarmiane (źródło: klik). Swoje przypuszczenia oparłam na tekście z 2009 roku, być może dzięki dobrym programom opieki udało się ograniczyć bezdomność zwierząt do minimum?
Tego nie wiem, za to odniosłam wrażenie, że koty są tam lubiane. W innym wypadku miasto nie byłoby chyba tak bogate w ich podobizny?
Świetne zdjęcia! A ten wielki kot jest moją prawdziwą miłością <3 chyba muszę wybrać się do Barcy... ;)
16 marca 2012 o 13:47 ·Piękne koty :). Sweterkowce przy 15 stopniach, eh :(. Czy udało sie Państwu dotrzec do kociej restauracji Les Quatre Gats? Tak jest bardzo turystycznie no ale koty w nazwie :)
16 marca 2012 o 13:56 ·pozdrawiam
Niestety nie :( Przeczytałam o tej restauracji dopiero po powrocie… Wielki błąd!
16 marca 2012 o 14:23 ·Podobnie było w Wiedniu, jak zawitaliśmy tam w lutym. Kotów gadżetowych sporo, żywych nie zarejestrowałam chyba żadnego. Za to psów mnóstwo, ale raczej przeważały takie większe okazy :)
16 marca 2012 o 13:59 ·Rzeczywiście dużo tych kocich gadżetów ;-))
16 marca 2012 o 14:54 ·A niektóre naprawdę duże :-))
Bardzo ciekawe spojrzenie na Barcelonę. Marzy mi się że w naszym kraju sprawy bezpańskich kotów też udało się uregulować…. ech!
16 marca 2012 o 15:00 ·Ja osobiście widziałam „święte koty” w Barcelonie, ale pewnie dlatego, iż mieszkałam w mało turystycznych dzielnicach :)
16 marca 2012 o 19:00 ·Barcelona jest moim wielkim marzeniem. I całkiem sporo tych kotów tam.
16 marca 2012 o 19:36 ·A ten wielki… mnie się nie podoba. Wygląda jak …hot dog – tzn. hot cat :-p
Zapraszam do Palmy :) tutaj tez jest sporo kotow. Oczywiscie wszystkie wolnozyjace sa wysterylizowane, bo maja „podgyziony” czubek uszka :) ludzie je uwielbiaja! Wchodza nawet do restauracji na nabrzezu portowym i najcudowniejsze jest to, ze nikt ich nie przegania – za to chetnych do glaskania nie brakuje! :P
17 marca 2012 o 08:59 ·A ja myślałam, że tylko ja tak mam, że wszędzie w każdym miejscu na ziemi wypatruje kotów… Stosuje się też do zasady ” z każdego kraju fotka kotka”:) Kiedy przeczytałam ten post, to nie mogłam sobie przpomnieć, czy ja też nie spotkałam żywego kota w Barcelonie?? Pierwsze wrażenie jest takie, że chyba jednak nie.. (ale zajrzę do albumu ze zdjeciami, jak był i nie poruszął się zbyt szybko, to jest na zdjeciu!) W tej samej poodróży dotarłam do Awinion, tam były piękne koty w sporej ilości pośród starych wąskich uliczek…cudwny widok.
17 marca 2012 o 11:53 ·Bradzo mi żal, że nie wiedziałm o tym wspaniałym pomniku kota w Bracelonie – muszę tam wrócić z tego powodu!
AAAAAAAAAAA, to teraz już wiem, dlaczego zabrakło wpisów ;). Podróże kształcą :). Nie byłam w Hiszpanii i się am nie wybieram, zatem dzięki za piękne zdjęcia. Rzeźba kota mnie powaliła. Pozdrawiam ciepło i czekam na wieści o Rudzielcach :)
17 marca 2012 o 18:22 ·W centrum historycznym- Ciutat Vella- jest taki plac z wyeksponowanymi rzymskimi reliktami, gdzie spotkaliśmy masę kotów. Poza tym kot, dzięki angielskiemu słowu „cat”, które jest również skrótem drogowym Katalonii (CAT), tak jak PL u nas- staje się powoli symbolem tego regionu. Wypiera hiszpańskiego byka- symbol „najeźdźców”, czasem można kupić nawet nalepki na auto z kotem. Ale zwłaszcza w mniejszych miastach katalońskich- jak np.Girona.
17 marca 2012 o 19:56 ·Świetny wpis:-)
Piękne te ‚koty’
Fajnie, że jest Rudomi.pl:-)
17 marca 2012 o 19:58 ·Kiedy byłam w Barcelonie w 2010 roku nie byłam jeszcze kociarą, a kota tam spotkałam i nawet sfotografowałam i mam go na blogu, zapraszam, oto link: http://kotoholic.blox.pl/2011/10/Kot-w-Barcelonie-gora-Montjuic-ES-2010r.html
28 marca 2012 o 23:10 ·Za to tego wielkiego ze śmiesznymi wąsami nie widziałam :) pozdrawiam!