Pisząc o mojej wizycie w Wilnie, zupełnie zapomniałam zaprezentować przywieziony stamtąd prezent dla rudych. Jeden wspólny, bo i tak mieszkanie zasypane już maskotkami i zabawkami (ktoś mógłby pomyśleć, że w domu są dwunożne dzieci).Rude dostały zrobioną na drutach mysz. Mysz wileńska dołączyła do pozostałych „kocich” zabawek, czyli leży i kurzy się. No dobrze, Marchewce zdarza się ją czasem na kilka sekund zauważyć i wtedy ją tarmosi lub nosi w zębach.

Pożytek z myszy chociaż taki, że świetnie pozuje do zdjęć.

Zdjęcia autorstwa O. Jeśli kiedyś pojawią się na blogu moje własne, na pewno o tym wspomnę.

Komentarze 6

  1. damalek

    ależ urocza :) pozuje pięknie :)

    26 sierpnia 2010 o 14:57 · Odpowiedz
  2. Asia

    Śliczna myszka. I na dodatek przywieziona z jednego z moich ulubionych miejsc na Ziemi ;) Szczęściarze z tych kociaków ;)

    26 sierpnia 2010 o 15:00 · Odpowiedz
  3. no i jakie piękne zdjęcia O. :-)

    27 sierpnia 2010 o 12:39 · Odpowiedz
  4. Ale świetne fotografie! a te prześwitujące uchalce, bo uszkami ich się nie da nazwać :)))))

    4 września 2010 o 10:12 · Odpowiedz
  5. Agnieszka

    Świetne zdjęcia.
    W związku z moim pseudo, przyczepionym przez męża do mojej osoby wiele lat temu, kolekcjonuję myszy z każdego materiału :-), ale takiej jeszcze nie mam, muszę wybrać się do Wilna.
    Maupa czarna też woli reklamówki, kartony, ołówki i inne od własnych zabawek …

    10 września 2010 o 09:18 · Odpowiedz
    1. rudomi

      właściwie to bym Ci mogła mysz sprezentować Agnieszko, nic u mnie po niej ;) tylko trochę już używana…

      14 września 2010 o 18:17 ·

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*